dla kobiet z wartościami

środa, czerwca 26, 2019

Moje własne towarzystwo

Był to jeden z wielu zupełnie neutralnych i jałowych dni, spędzony jak zwykle – w moim własnym towarzystwie, z którego nie mogłam zrezygnować, ani o nim zapomnieć. Nawet gdy szłam ulicą, moja twarz odbijała się w każdej witrynie sklepowej, przypominając. Biegłam przez las, a cień w moim kształcie odbijał się na drodze, przypominając. Żyłam w tym dniu, jak w każdym poprzednim, lecz bardziej wnikliwie, zastanawiając się nad sobą. Słyszałam jakiś głos przez całe życie (to mój głos), widziałam przed sobą jakieś dwie dłonie (moje dłonie), dziesięć palców, dwie nogi – to ja. To ja będę swoją własną towarzyszką już do samego końca. Takie myśli – chmury pojawiły się na niebie mojego rutynowo błękitnego dnia.

A chociaż spędzałam ze sobą każdy dzień od początku świata i myślałam, że znam siebie dość dobrze (bo przecież to jasne, że nie lubię selera, ani dźwięku pisania po kartce nienaostrzonym ołówkiem, ani uczucia na języku podczas jedzenia kiwi), to zadałam sobie jedno kluczowe pytanie – dlaczego chociaż teoretycznie wiem o sobie wszystko, wciąż tak trudno mi być sobą, w najprostszym tego słowa znaczeniu – po prostu sobą? To nasuwa kolejne pytanie. Kim, w obliczu tego, jestem?
Nadeszła noc.
Kolejny dzień.
A ja zauważyłam, że obudziłam się w nim nie jeden raz, ani nie dwa. Nawet nie trzy. Ja obudziło się setki razy.




Przekrój dnia ja

Ja o poranku jest zaspane i kolejny raz myli szczoteczki do zębów (chociaż na lustrze wisi już kartka informująca, przygotowana przez ja z wczoraj), nie wypowie być może wtedy nic mądrego, a jego głównym celem będzie  z d ą ż y ć. Ja na studiach odpowiada mądrze i rozważnie na pytania wykładowców i siedzi wyprostowane. Ja ze znajomymi garbi się i śmieje z rzeczy, które potem powtarza w innym towarzystwie, a te okazują się raczej... mało zabawne. Nawet dla samego ja – a to dziwne, że wcześniej ze śmiechu nie można było złapać oddechu. Ja w restauracji na randce zna wszelkie zasady savoir vivre. Natomiast gdy ja je obiad w domu, nie martwi się, że cała twarz stała się płótnem z wymalowaną wielką abstrakcyjną plamą z sosu pomidorowego. Ja idzie do Kościoła, modli się i żałuje, a potem ja bawi się na imprezie i znowu łamie kilka zasad dobrego smaku. Ja kocha tę samą osobę, której mówi, że ma jej dość i nie chce więcej widzieć. Jest zupełnie niespójne!
Wreszcie ja kładzie się spać, leży zupełnie zdane samo na siebie i zastanawia się – w której sytuacji było prawdziwe? 


A może właśnie wtedy, kiedy gasną wszystkie światła, jestem prawdziwie sobą? Umilkły wszelkie konteksty, w które wpadłam przez wir życia. Skończyły się uwikłania. Jestem sama, to ja, to te same dłonie, ten sam głos, te same nogi, ta sama selera-nielubiąca istota. Ale wiem, że nie utożsamiam się z wieloma słowami, które wypowiedziałam. Nie zgadzam się z czynami, których się dopuściłam. Nie jestem dokładnie tym, kim byłam w ciągu dnia.

Jak być tą samą osobą w każdej z życiowych sytuacji? Wiadomo, że dostosowanie zachowania do różnych sytuacji nie jest niczym niepokojącym. Inne jest zachowanie w miejscu publicznym, a inne w domowym zaciszu, inne w towarzystwie rówieśników, a inne w obecności osób starszych. Jest to zupełnie normalne, uzasadnione i logiczne. Niebo także zmienia kolor tysiąc razy w ciągu doby. Chodzi mi o coś więcej – o odczuwaną wewnętrznie niespójność, niejednoznaczność oraz niekonsekwencję wewnątrz siebie. O moment niepokoju i niestabilności, brak poczucia, że jest się sobą w każdym momencie życia. 
Są tysiące odpowiedzi na pytanie "jak być sobą?". 
T y s i ą c e  teoretycznych odpowiedzi. 
Ja, w obliczu potęgi tematu, wielości zdań i opinii, oraz świadomości, że tak naprawdę co człowiek – to odpowiedź, chciałabym chociaż spróbować podzielić się z wami trzema rzeczami, które dla mnie są pomocne. Rzeczami, które sprawiają, że odnajduję siebie coraz bardziej. Rzeczami, dzięki którym rozumiem coraz lepiej istotę mojego bycia


Samotność o zmroku

Świat jest głośny, często krzyczy. Ciężko spotkać w nim siebie.
W samotności, o zmroku, zaczęłam rozmyślać na temat tego, kim właściwie jestem. Byłam wtedy sama nad morzem i mieszkałam w małym, ciasnym i nieszczelnym namiocie. Spacerowałam często po plaży, lato było niezwykle deszczowe, krople deszczu przygniatały mnie do ziemi, nie miałam nikogo, z kim mogłabym rozmawiać. Chodziłam tak po mokrym piasku, aż morze nabierało koloru atramentu. Sama. To było najważniejsze wydarzenie mojego życia – nauczyć się rozmawiać ze sobą. Słuchać siebie. Spacerować w samotności.
Wiedziałam, że samotność musi przestać być więzieniem. Chciałam, aby stała się wolnością. I tak, krok po kroku, spacer po spacerze, w tej samotności o zmroku, słuchałam.
Kiedy czuję się przybita, wracam do tego. Siadam pod drzewem i wlepiam spojrzenie w niebo, czasem nie myślę o niczym konkretnie – po prostu uświadamiam sobie, że jestem. Wybaczam sobie błędy. Racjonalizuję rzeczywistość. Oddycham.
Dbam o to, aby nie zatracić siebie. Aby nie stać się wypadkową ludzi dookoła. Dbam o relację do wewnątrz. Odkrywam te małe rzeczy, które są dla mnie radością i wprowadzam w życie – tańczę podczas sprzątania, gotuję dla siebie ulubiony obiad, piszę wiersze do szuflady, jeżdżę na wrotkach po zapomnianych świata uliczkach. Uświadamiam sobie kim jestem właśnie poprzez to – odkrywam co JA lubię robić, a potem robię to jak najczęściej. Ze sobą. Żeby siebie lubić.


Lubię cię w lustrze

Do bycia sobą niezbędnym krokiem jest zapoznanie się ze swoim wnętrzem. Ja musiałam zrobić to całkowicie od podstaw – stanąć przed lustrem, wyciągnąć do siebie rękę i powiedzieć "nazywam się Nadia i bardzo chcę cię poznać". 
Lustro to bardzo kłopotliwa powierzchnia płaska. Odbija. Pokazuje. Uświadamia. Nie ukryję przed nim żadnej mojej skazy. Najdłuższą drogą w odkrywaniu siebie było to, abym potrafiła stanąć przed nim ze słowami "lubię cię" na ustach. Lubię cię za i pomimo, teraz bądź sobą, bo to najlepsze, co możesz zrobić.

I to wcale nie jest tania motywacja. Tak jest, po prostu. Nie ma dwóch identycznych płatków śniegu, gwiazd, chwil i nas. Wyjątkowość nie jest cechą do ukrycia, lecz propagowania. Chciejmy ją propagować.

To taki paradoks, że żyjąc w sobie, nigdy tak naprawdę siebie nie zobaczę. 
Moja twarz jest jedynym, czego nigdy nie zobaczę twarzą w twarz. 
Jedynie lustro może mnie do tego zbliżyć. Jak rozpoznałabym siebie bez niego? Jak mogłabym wiedzieć z kim mam do czynienia? A jak jest z duszą? 
Może ona też potrzebuje lustra?
Może to Pismo Święte jest najlepszym lustrem dla duszy? 


Inspiracje

W byciu sobą nie chodzi o zamknięcie się na drugiego człowieka. 
Inspirujmy się. 
Przecież żyjemy w relacjach. Przyjdźmy z czymś do nich, ale także z czymś odejdźmy. Kształtujmy wciąż siebie i swoje poglądy, nie zamykajmy się na drogi inne, niż nasza, uczmy się od siebie nawzajem. Żyjemy pomiędzy twórczymi ludźmi – i ta ich twórczość wpływająca na nas nie jest próbą pozbawienia nas indywidualności. Bycie sobą to ciągłe poszukiwanie! Dlatego próbujmy, szukajmy, czerpmy ile się da!
Dla mnie oznacza to: rozmowy z ludźmi, czytanie książek i oglądanie filmów, dyskusje (wymiana poglądów), zadawanie pytań, szukanie odpowiedzi, naukę, kontemplację świata, podróżowanie, słuchanie muzyki, próbowanie nowych potraw, odnajdywanie nowych pasji itd.
Świat ma tyle kolorów, dźwięków, smaków, zapachów... kryje w sobie tyle lekcji, które możemy brać dla siebie i wcielać w życie, będąc coraz to bogatszymi wewnętrznie...



Zapisuję wszystko to, co mnie inspiruje. Każde piękne zdanie, które gdzieś po drodze na studia wpadnie mi do głowy, każdy cytat z książki, który w jakiś sposób mnie poruszy. Opisuję piękne momenty, w których wzięłam udział, robię zdjęcia tego, co chciałabym zapamiętać. To wszystko dlatego, że proces odkrywania siebie można porównać do kropli drążącej skałę. Każda, najmniejsza inspiracja, jest kolejną kropelką. 
Nie zapominajmy o kropelkach. 
Zapisujmy je w pamięci. 
Inaczej się rozpłyną.


Na koniec

Dopiero, kiedy:

1. wiem kim jestem – mogę przestać uzależniać swoje zachowanie od innych ludzi,

2. wiem, że lubię siebie – mogę żyć w zdrowych  relacjach,

3. rozwijam się i inspiruję – mogę jeszcze bardziej kształtować swoje własne opinie i poglądy.

To nie jest proste. Ja jest niezwykle trudne w okiełznaniu, w zapoznaniu i w zrozumieniu, ale nie zapominajcie o nim. To wcale nie egoizm.




Nadia

poniedziałek, czerwca 24, 2019

Świat wonności zamknięty w buteleczce -

- czyli, czym różnią się perfumy od wody toaletowej i od czego zależy trwałość zapachu


Lato to czas, w którym nasze zmysły mogą szczególnie rozkoszować się pięknem stworzonego świata. Dojrzewają owoce, niebo nabiera intensywnie błękitnego koloru, czujemy wyraźnie na twarzy promienie słońca, skórę łaskocze ciepły wiaterek (a czasem letni deszcz :))….

O tej porze roku nasze otoczenie jest też coraz bogatsze w przeróżne zapachy, zza otwartego okna dochodzi do nas zapach skoszonej trawy, kwitnących kwiatów… co sprzyja też chęci, by nadać i naszemu ciału ładny zapach.

Przed wyruszeniem na pachnidełkowe zakupy, polecam przeczytać kilka słów teorii, by zobaczyć że np. buteleczki z zamkniętym w nim zapachem powszechnie nazywane perfumami, często są jednak wodą toaletową. W czym tkwi różnica? Zapraszam do lektury ;)


Słowo „perfumy” pochodzi z języka francuskiego, od wyrażenia „par fumée” co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „przez dym” . Prawdopodobnie pierwsze kompozycje zapachowe powstawały przez palenie żywic, drewna i innych mieszanek naturalnych.

Każdy zapach zawiera w sobie kompozycję olejków eterycznych (naturalnych i syntetycznych) rozpuszczonych najczęściej w wodzie lub różnych typach alkoholu. Cały sekret tkwi w stężeniu nut zapachowych i to właśnie od tego zależy, czy dany produkt będzie miał na flakoniku na przykład napis Eau de Toilette czy Eau de Parfum.

„Czysty”, 100% olejek perfumowy podrażniałby naszą skórę i mógłby być nieprzyjemny dla nosa, dlatego trzeba dodać do niego odpowiednie substancje. Powszechnie na środki nadające ciału ładny zapach, mówi się perfumy, jednak pomiędzy różnymi kompozycjami zamkniętymi w flakoniku zachodzą różnice zależne od stężenia.

Rodzaje kompozycji zapachowych :


  • Extrait de Parfum (ekstrakt perfum) – mają najwyższe stężenie olejków eterycznych 44-60%; Ze względu na duże skondensowanie olejków, mają też wysoką cenę i są produktami luksusowymi. Trudno je znaleźć na rynku - jako produkty ekskluzywne dostępne są raczej dla kolekcjonerów. Poszczególne nuty zapachowe w ekstraktach rozwijają się dłużej i więcej czasu utrzymują się na skórze. Olejki mogą barwić ubrania, więc używa się je wyłącznie na skórę.
  • Parfum (perfumy, ekstrakt, perfumy właściwe) – stężenie 15-43%;
  • Eau de Parfum (woda perfumowana), skrót EdP – stężenie olejków eterycznych w granicach 10-20%; W swojej ofercie posiadają je wszystkie firmy produkujące perfumy, od tych bardziej luksusowych po te produkujące odpowiedniki.
  • Eau de Toilette (woda toaletowa) skrót EdT – najczęściej wybierana, stężenie 5-15%; Tańsza od wody perfumowanej. Często błędnie nazywa się też ją zamiennie wodą perfumowaną. Tym czasem słowa „woda perfumowana” i „woda toaletowa” nie są synonimami.
  • Eau de Cologne (woda kolońska) skrót EdC – stężenie 3-8%; TM Koelnisch Wasser. Jak sama nazwa wskazuje produkt powstał w niemieckim mieście, Kolonii, w XVIII wieku. Początkowo pito ją i sprzedawano jako lek - „eliksir zdrowia”. Legenda głosi, że recepta na cudowną „aqua mirabilis" pochodzi od kartuskiego mnicha. Obecnie wody kolońskie to produkty głownie dla mężczyzn, używane zamiennie z wodami do golenia (te mają mniejsze stężenie alkoholu i dodatki substancji łagodzących podrażnienia).
  • Eau Fraîche (woda odświeżająca) eau de solide skrót EdS – stężenie 1-3%; Można używać ją też na ubrania, bo nie pozostawia trwałych plam.
  • Mgiełka zapachowa – stężenie poniżej 1%. Tanie produkty, zwykle w małych opakowaniach, mogą służyć jako podręczny produkt „do torebki”, z którego korzystamy gdy chcemy się odświeżyć. 
  • Dezodoranty perfumowane - deodorant body spray - mają mniejsze skoncentrowanie zapachu niż w wodzie toaletowej, często są uzupełnieniem dla zestawu wody toaletowej lub wody perfumowanej danego zapachu. Występują w aluminiowych buteleczkach np. popularne C-thru Emerald Shine lub szklanych opakowaniach Adidas Fruity Rhythm (dlatego bywają mylnie brane za wodę toaletową)                                                               



EAU Intense i Eau Extreme to wyraźniejsze wersje podstawowych zapachów.


flanker - nowa edycja tego samego zapachu. Czasami flanker to nieco bardziej bogaty w zdobienia, udziwniony flakon, a czasami to zmodyfikowana lekko kompozycja zapachu podstawowego. Wprowadzane są na rynek z powodów marketingowych: wersja podstawowa ma już swoich odbiorców i jest znana i lubiana. Konsumenci jednak poszukują nowości, a całkowicie nowy zapach wymagałby dużych wydatków: gaża dla projektanta perfum, duże koszty kampanii reklamowej itd. Przykłady flankerów: Calvin Klein One wersja podstawowa, ma flakon z bezbarwnego, matowego szkła; flankery zwykle wydawane co roku jak np. Summer 2006, mają kolorowe flakony, Elizabeth Green Tea wersja podstawowa, flankery:  Green Tea Nectarine Blossom;  Avon Little Black dress wersja podstawowa, flanker Weekend




Od czego zależy trwałość perfum?

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że odbiór zapachu to kwestia indywidualna, wiele zależy od tzw. „wrażliwości zapachowej”, stanu zdrowia a nawet… stosowanych leków. Także od indywidualnych kwestii emocjonalnych typu skojarzenia związane z danym zapachem, humorem itd. Więc trzeba mieć na uwadze, że np. osoby o mniejszej wrażliwości zapachowej, będą potrzebowały silniej skoncentrowanych zapachów, by uznać je za mocne. 
Według Marcina Budzyka, specjalisty chemii zapachów, trwałość perfum zależy m.in. od:

  • stopnia nawilżenia ciała - dłużej utrzymują się na dobrze nawilżonej skórze
  • składu bakteryjnego skóry (bakterie rozkładają niektóre związki zapachowe). Niektóre zapachy mogą ładnie pachnieć u naszej koleżanki, a w zetknięciu z naszą skórą mogą być nawet… nieprzyjemne i mniej/bardziej trwałe
  • temperatury ciała
  • składu chemicznego sebum, potu - trzeba więc pamiętać, że spryskiwanie ubrań nie jest miarodajne by zobaczyć jak będą pachniały na nas perfumy (choć tkaniny dłużej utrzymują zapach niż skóra)
  • cech środowiska: temperatury, wilgotności i innych cech zależnych od pogody
A ponadto od:

  • sposobu aplikacji - perfumy powinno nanosić się na miejsca gdzie pulsuje krew; również włosy „zatrzymują” dłużej zapach niż skóra. Błąd - myślenie, że pocieranie wcześniej spryskanych nadgarstków utrwali zapach. Jest odwrotnie: powoduje szybsze jego wyparowywanie 
  • rodzaju nut i użytych olejków zapachowych - mniej trwałe ze swej natury są np. nuty świeże, morskie, zapach mięty. Taki ich urok ;) Dla porównania dłużej na ciele utrzymują się np. nuty drzewne, orientalne. 
  • sposobu przechowywania - gdy są w jasnym, wilgotnym miejscu, o dużej zmienności temperatur, szybciej tracą swą trwałość, mogą zmienić też zapach i kolor. Łazienka więc może być nietrafionym pomieszczeniem do ich przechowywania
  • layeringu, czyli warstwowego nakładania zapachu przez nanoszenie kosmetyków uzupełniających z zestawu np. mycie się żelem o zapachu danych perfum, nakładanie balsamu, mgiełki, a na końcu wody perfumowanej, to bardzo utrwala zapach np. zestaw Elizabeth Arden Sunflowers  

Ciekawostki:

Powszechnie  uważa się, że perfumy o wyższej jakości są trwalsze. Niekoniecznie. Obecnie syntetyczne utrwalacze są tanie, więc często podróbki perfum mogą… nawet dłużej utrzymywać się na skórze niż perfumy oryginalne, dobrej jakości (które zawierają w sobie naturalne olejki, a nie sztucznie wytworzone ich odpowiedniki).

Często błędnie odmienia się słowo „perfumy”, gdyż nie posiada ono liczby pojedynczej (np.„Kupiłam perfum”), lub odmienia się słowo w wersji z języka francuskiego „parfum” („Ale ładnie pachnie ten parfum”). Poprawnie „Dostałam perfumy” 😃



Na stronie www.fragrantica.pl możemy znaleźć recenzje perfum, wyszukać perfumy według dominujących nut zapachowych. 

Przydatne linki:

W Internecie można znaleźć niekiedy różne informacje na temat stężeń olejków, w artykule podane są na podstawie Wikipedii i artykułu w New York Times https://www.nytimes.com/2018/07/12/smarter-living/differences-perfume-cologne-fragrance.html




Iwona Waszkowska

środa, czerwca 19, 2019

MUSZĘ SIĘ NAPIĆ!

Słońce, duża dawka gorąca i… trudne do ugaszenia pragnienie… 
Dodatkowo niezaspokojone zapotrzebowanie na kofeinę, samopoczucie z minuty na minutę słabnie, praca staje się ciężarem, a ja nie wiem, za co złapać, żeby w końcu ugasić pragnienie.

Podstawą jest WODA! Uzupełnianie płynów, jest jednym z głównych czynników dobrego nastroju w upalne dni. 😃 
Ale co zrobić, kiedy jestem już zmęczona i potrzebuję zastrzyku siły???
Pierwsza myśl, kawa!!! Ale gorące espresso? Nie, nie dzisiaj, przy tej pogodzie wypicie czegoś gorącego przyprawia mnie o mdłości… Potrzebuję czegoś zimnego!


Pomyślałam, że napój energetyczny z lodówki, to z pewnością doda mi energii i ochłodzi gorącą atmosferę. Na pierwszy rzut oka wspaniała myśl, jednakże napoje energetyczne NIE SĄ DOBRYM WYBOREM W UPALNE DNI! Potocznie zwane energetyki pozbawiają organizm cennych pierwiastków mineralnych (magnez, potas), które odpowiadają za homeostazę wodno - elektrolitową w organizmie. Oprócz tego zawierają dużo cukru i dwutlenku węgla, a to powoduje jeszcze większe pragnienie i brak nawodnienia organizmu przez spowalnianie tego procesu… 

Idealnym sposobem, na uzupełnienie brakującej dawki kofeiny i jednocześnie orzeźwienie jest KAWA MROŻONA.

Myślę, że dobrze każdemu znana, jeśli nie ze smaku to chociażby z reklam.
Na rynku jesteśmy obsypywani nowościami „kawowymi”. 
Kawa mrożona jest idealnym wyborem w upalny dzień ze względu na uzupełnienie brakującej dawki kofeiny, a jednocześnie chłodne orzeźwienie. 


Poniżej podaję dwa podstawowe i zarazem domowe sposoby na zrobienie kawy mrożonej:





Oprac. Kamila Kruszyńska

sobota, czerwca 15, 2019

Ale upał! Ubrać się czy rozebrać?

- Ależ gorąco, wypiłabym cysternę z zimna colą…
- Dzisiaj to już nie do wytrzymania, najchętniej zdjęłabym z siebie wszystko!

I wtedy zapaliły mi się w oczach ????

Czy rzeczywiście, jeśli nie będę ubrana będzie mi chłodniej? Z autopsji wiem, że na plaży chłodu nie ma, choć nie ma też ubrań😊. A wszyscy podróżnicy radzą, by w czasie wędrówki przez pustynię zasłaniać każdy centymetr ciała!

A zatem: jak się ubrać, a nie jak rozebrać?

Intuicyjnie wybieramy len i bawełnę – i intuicja jest tu niezawodna. Bawełna, ze względu na swoje właściwości higroskopijne. Co ciekawe jest w stanie wchłonąć do 25% pary wodnej bez wrażenia „mokrego” materiału. Ponadto potrafi zatrzymywać ciepło, co oznacza, że cienka bawełna daje wrażenie lekkości i chłodu. Zatem jest dobrym wyborem na letnie ubrania. 


Podobnie len, który ma równie wysoką higroskopijność jak bawełna, a do tego chłodzi, a wrażenie chłodu będzie mocniej odczuwalne po maglowaniu. Len jest idealny nad morze, ponieważ jest odporny na działanie morskiej wody.

A wełna? Może Cie to zaskoczy, ale wełna to niezwykły materiał. Ma właściwości termoregulacyjne, co oznacza, że latem chłodzi, a zimą grzeje i doskonale separuje wilgoć od skóry. Do tego jest odporna na kurz i brud. Okazuje się też, że odpowiedni, tzw. otwarty splot włókien wełnianych tworzy materiał o swojskiej nazwie tropik, inaczej cool wool, doskonały na letnie ubrania.


Modal, lyocell i cupro to materiały sztuczne II i III generacji. Wszystkie są włóknami wyprodukowanymi podobnie jak wiskoza, ale w ulepszonej wersji. Niejednokrotnie swoimi właściwościami przewyższają bawełnę. Charakteryzują się dobrą higroskopijnością, i dobrze odprowadzają wilgoć ze skóry. Ponadto są lekkie i dają odczucie chłodu na skórze. W tym względzie są zbliżone do jedwabiu. Ten ostatni jest materiałem ogromnie wrażliwym na promienie słoneczne, pod wpływem których się niszczy – a szkoda, jest taki przyjemny i przyjazny dla ciała (tylko niezbyt przyjazny dla portfela!).


Pamiętaj, że jeśli ciało nie jest osłonięte warstwą materiału, to promienie słoneczne oddziałują bezpośrednio na skórę. Jeśli mamy na sobie choć warstwę materiału, to część promieni słonecznych jest zatrzymywana przez ubranie. Zwróć także uwagę na kolor. Im jaśniejszy, tym oddziaływanie promieni słonecznych jest mniej uciążliwe. Zatem wbrew pozorom, długi rękaw, czy długa spódnica mogą być naszym sprzymierzeńcem.





Słownik tkanin

Warto zapoznać się z właściwościami poszczególnych tkanin, aby wiedzieć po jakie materiały, oprócz lnu i bawełny sięgnąć:

  • Acetat – tkanina sztuczna, wytwarzana z celulozy.
  • Adamaszek – tkanina z jedwabiu naturalnego albo sztucznego (niekiedy również wytwarzana z innych włókien).
  • Aksamit – wyróżniamy trzy rodzaje aksamitu: aksamit, welur i plusz. Tkanina ta od jednej strony jest gładka, a od drugiej „z włosem”.
  • Akryl – tkanina syntetyczna, najczęściej używana przy produkcji swetrów (jest to zamiennik wełny, można też go używać np. jako ocieplenie zimowych butów). Ta tkanina nie gniecie się, na ogół nie wymaga więc prasowania.
  • Batyst – cienka tkanina, bardzo przewiewna. Wyróżniamy batyst jedwabny oraz bawełniany.
  • Drelich – tkanina wytwarzana z grubych włókien bawełnianych, tkana bardzo gęsto. Wytrzymała, często stosowana przy szyciu ubrań roboczych lub mundurów.
  • Flanela – miękka tkanina bawełniana lub wełniana. Posiada dobre właściwości termoizolacyjne, na jej powierzchni widoczne są „włoski”.
  • Fular – tkanina wytwarzana z jedwabiu (sztucznego lub naturalnego). Bardzo zwiewna i cienka, stosowana najczęściej do wyrobu apaszek lub szali.
  • Imitacja skóry– inaczej nazywana skajem lub eko-skórą. Jest to tkanina poliestrowa, nieprzepuszczająca powietrza.
  • Jeans – tkanina z widocznymi, cieniutkimi prążkami. Jeans inaczej nazywamy denimem, ma on różne grubości.
  • Jedwab – włókno pochodzenia zwierzęcego, uzyskujemy je z kokonu jedwabnika. Tkaniny jedwabne są śliskie i przyjemne w dotyku. Proces pozyskiwania naturalnego jedwabiu jest kosztowny, wyróżniamy więc również jedwab sztuczny. Tkaniny jedwabne to np.: tafta lub krepa.
  • Jodełka – tkanina wytwarzana z wełny (niekiedy z różnymi domieszkami). Posiada charakterystyczny wzór. Często stosowana przy wyrobie płaszczy.
  • Kaszmir – materiał wysokiej jakości, cienki i miękki, pozyskiwany z wełny kóz kaszmirskich. Tkanina bardzo przyjemna w dotyku.
  • Kora – tkanina o marszczonej fakturze, bawełniana. Często stosowana do wyrobu pościeli.
  • Koronka – ażurowy materiał, wytwarzany z włókien naturalnych lub sztucznych (np. bawełnianych lub lnianych).
  • Krepa – tkanina o falowanej fakturze. Niekiedy prześwitująca, niegniotąca się. Wyróżniamy krepę wełnianą, satynową, szyfonową, jedwabną oraz poliestrową.
  • Modal – sztuczne włókno produkowane z celulozy, podobnie jak wiskoza.
  • Nylon – materiał syntetyczny, niegniotący się. W zależności od rodzaju, używany jest do różnych celów – obecnie wytwarza się z nylonu zarówno rajstopy, jak i kurtki zimowe (nie przepuszczają wiatru).
  • Ortalion – tkanina syntetyczna (otrzymywana z włókien poliestrowych), impregnowana, wodoszczelna. Wykorzystywana do produkcji kurtek.




Ciekawe rady dla kobiet szyjących i noszących sukienki znajdziesz na Lady and the dress (https://www.lady-and-the-dress.com/material-na-letnia-sukienke/
Warto wiedzieć więcej!






Anna Duda

środa, czerwca 12, 2019

Miłość wyjaśniła mi

«Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim».
Mt 5, 17-19



Jesteśmy dziećmi Króla. Otrzymaliśmy królewskie Prawo. A wypełniać to Prawo i uczyć tego innych, to dopiero być szczęśliwym.

Często przestrzeganie przykazań wiąże się pewną walką, jaką trzeba w sobie stoczyć. Czasem jednak człowiek uchyla się od tych zmagań i nie chce stawać do boju.

Bo po co?


Jeśli nie odkryję, że chodzi tu o miłość, to nie znajdę w sobie dość siły, aby podjąć wewnętrzny trud jakim jest troska o swoje sumienie. Nie przyjmę przykazań Bożych jako swoje, ale będę  je odrzucać. Św. Paweł pisał: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje drugiego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego!” Rz 13, 8-9.

Przecież to jest właśnie nasze najgłębsze pragnienie: aby kochać i być kochanym.
Dlatego ma sens podejmowanie wszelkiego rodzaju wysiłków, aby strzec przykazań i przeciwstawiać się grzechowi. Dlatego ma sens wchodzenie w stratę, by potem zyskać stokroć więcej. Ma sens starać się o miłość. A Duch Święty daje moc i uzdalnia nas ku temu.





Jadwiga Wojtak