dla kobiet z wartościami

poniedziałek, listopada 25, 2019

Bóg daje znaki



Człowiek jest człowiekiem. Posiada ciało i duszę. Jest materialny i duchowy. Tacy jesteśmy, bo takich nas stworzył Bóg. 
Poprzez grzech zadajemy rany sobie i innym. Nosimy w sobie śmiertelne rany, które w pewnych momentach naszego życia stają się bardzo dotkliwe.


Bóg nie pozostaje wobec tej rzeczywistości obojętny, ale daje nam możliwość przyjęcia uzdrowienia. Jego łaska jest niewidzialna, ale On wie, że potrzebujemy namacalnych znaków, dlatego dał nam w Kościele sakramenty: widzialne znaki, niewidzialnej łaski.



1. Pierwsza rana, której doświadczamy, to odrzucenie. Nosimy ją w sobie często już od swojego poczęcia. Mogło być tak, że nasi rodzice nie chcieli mieć dziecka i od początku naszego życia mamy poczucie, że nie jesteśmy dla nikogo ważni.
Za to Bóg mówi każdemu i każdej z nas, niezależnie od naszej historii życia, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. On zawsze nas pragnął i oczekiwał. 
Przez chrzest stajemy się umiłowanymi dziećmi Ojca. Jeśli przyjmiemy tę prawdę, nie tylko sami wstąpimy na drogę uzdrowienia, ale będziemy także zdolni do przyjmowania innych z miłością.


2. Poczucie pustki, osamotnienia, tęsknoty, to oznaki istnienia w naszych sercach rany opuszczenia. Czujemy się sami na tym świecie. Mamy wrażenie, że nikt się nami nie interesuje. Być może w naszym życiu opuścił nas ktoś bardzo bliski, kto zapewniał nam poczucie bezpieczeństwa.
Poprzez Komunię Świętą Chrystus chce uzdrawiać tę ranę swoją nieustanną obecnością. Jednocząc się z Nim w Eucharystii, nie tylko sami doświadczamy bliskości Boga, ale jesteśmy zdolni do tego, by być jak Chrystus i przekazywać Jego obecność innym.




3. W świecie, gdzie liczy się władza i wygrywa silniejszy, pogłębia się nasza rana bezsilności. Jesteśmy przytłoczeni i mamy poczucie, że nic nie możemy zrobić.
W sakramencie bierzmowania jesteśmy namaszczeni mocą Ducha Świętego. Od czasu namaszczenia olejami mamy udział w namaszczeniu i misji Jezusa.




4. Upadek jakichkolwiek autorytetów sprawia, że odzywa się w nas rana zagubienia i nic już nie rozumiemy. Jak możemy wierzyć komuś, kto nie żyje tym, co głosi?
A jednak Bóg w sakramencie kapłaństwa przywraca wartość autorytetu, aby uzdrawiać nasze rany zagubienia. Przez ten sakrament "posłanie powierzone przez Chrystusa Apostołom, nadal jest spełniane w Kościele aż do końca czasów." (KKK 1536) Autorytet kapłanów pomaga utrzymać wiernych pod opieką mądrego i życzliwego autorytetu Ojca.


5. Kolejną istniejącą w nas raną jest lęk, że jeśli zaufamy, zostaniemy zranieni.
Sakrament małżeństwa jest fundamentem bezpieczeństwa dla każdej osoby ludzkiej. Doświadczając Bożej miłości, możemy budować trwałe więzi, które pozwolą wszystkim członkom rodziny doświadczyć miłości, wolności i bliskości.



6. Wstyd to kolejna rana. Rodzi się on z kłamstwa, że jesteśmy źli, brudni, głupi, a wszystkie nieszczęścia i konflikty, to nasza wina.
To, że popełniamy grzechy jest faktem. Ale Bóg nas nie potępia. Sakrament pokuty i pojednania daje nam możliwość doświadczenia Bożego miłosierdzia i uzdalnia nas do nawrócenia. Dzięki temu, że Bóg nam przebacza i my jesteśmy w stanie przebaczać innym.


7. Istnieje jeszcze jedna rana - poczucie beznadziei. Gdy mamy wrażenie, że sprawy nigdy się nie zmienią, czujemy się coraz bardziej znużeni i zniechęceni. Boimy się choroby i śmierci, a przecież nikogo one jeszcze nie ominęły.
Sakrament namaszczenia chorych swoją moc czerpie ze zmartwychwstania Chrystusa. Zapewnia on siłę i nadzieję podczas choroby, przywraca zdrowie oraz przygotowuje nas do ostatecznego przejścia do chwały. (zob. KKK 1532)




Sakramenty są "skuteczne, ponieważ działa w nich sam Chrystus" (KKK 1127). Korzystajmy zatem jak najczęściej z tych darów łaski, jakie daje nam Bóg poprzez sakramenty, bo one są podstawą naszej przemiany. Dzięki nim możemy dotrzeć do samej istoty naszego zranienia i wydostać się z więzienia egoizmu do życia w wolności i miłości. Podążajmy drogą do pełni życia! 



Magdalena Parys

na podstawie: "Bądź przemieniony. Uzdrawiająca moc sakramentów.", Bob Schuchts, wyd. Zacheusz, 2018 r.


wtorek, listopada 19, 2019

Wywieracze wpływu




W dzisiejszych czasach, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej skuteczne działanie jednostki stało się koniecznością dalszego rozwoju ludzkości. Przy tak wysokiej innowacyjności technologicznej, w bardzo skomplikowanym ogólnoświatowym systemie gospodarczym, ogromnie potrzebne jest zapewnienie dialogu pomiędzy różnymi uczestnikami rynku.

Każdy z uczestników rynku czy to po stronie dostarczającego czy odbierającego należy do grupy interesariuszy. Najprościej mówiąc interesariuszami są wszyscy, którzy interesują się działaniami danej firmy.





Trochę historii…


Według J. Andriof i S. Waddock pierwsze wzmianki na temat interesariuszy znajdujemy w 1938 roku u C. Bernarda, chociaż już rok wcześniej G. H. Preinleich wskazywał na znaczenie układów i powiązań danej firmy, jako czynnik wpływający na jej wartość. Pojęcie interesariuszy (ang. stakeholders) po raz pierwszy pojawiło się w memorandum Instytutu Badań Standforda w 1963 r., a dopiero na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku zostało rozpowszechnione przez R.E. Freemana.




Interesariuszami zatem jest ogół osób, społeczności, instytucji, organizacji, które mogą wpływać na przedsiębiorstwo, oraz grupy które współtworzą tę jednostkę.

Kolejnym znaczącym rokiem w tworzeniu historii teorii interesariuszy jest rok 1995, wtedy to T. Donaldson i L.E. Preston zaproponowali uzasadnienie teorii interesariuszy. Dzięki ogromnemu rozwojowi internetu i mediów globalnych, które są efektem dziejowego rozwoju technologii komunikacyjnej interesariusze mają łatwy i szybki dostęp do informacji jak również do efektywnego ich przekazywania. Celna identyfikacja oczekiwań i pożądanych wartości przez interesariuszy pozwolą na większą efektywność prowadzonej działalności. Powstanie koncepcji dotyczącej relacji inwestorskich było powiązane z dynamicznym rozkwitem rynków kapitałowych oraz coraz większą ilością nowych spółek na rynku giełdowym, które jednocześnie zmuszone były do konkurowania o ten sam kapitał. W 2010 roku również ISO 26000 wprowadza definicję interesariuszy.




Obecnie teorię interesariuszy definiuje jako koncepcję prowadzenia działalności przez tworzenie długoterminowych i przejrzystych relacji ze wszystkimi stronami, to znaczy: właścicielami, dostawcami i partnerami, klientami, pracownikami, społecznością lokalną czy konkurentami. 

W teorii interesariuszy jednostka tworzy dwukierunkowe relacje, które są współzależne od siebie. Idea Freemana analizuje i opisuje relacje między stronami z punktu widzenia przynoszonych korzyści czy pożądanych wartości.  Interesariuszy można podzielić na różne kategorie. Jednym z podziałów jest rozbicie na zewnętrznych  i wewnętrznych. 





Firma  zawsze dąży do uwzględnienia oczekiwań interesariuszy, od których w różnym stopniu jest zależnie i w różnym stopniu na nie oddziałuje (bezpośrednio lub pośrednio). Oddziaływanie bezpośrednie występuje wówczas, gdy interesariusz manipuluje dostępem do zasobu. Przy sojuszu między interesariuszami, który wpływa na zachowanie jednostki, mówimy o pośrednim oddziaływaniu.  Wyróżniamy cztery postacie siły, które mogą wystąpić.




Zdefiniowanie rodzaju i siły wpływu stanowi źródło hierarchizacji interesariuszy, która ostatecznie pomaga określić tych spośród nich, którzy są kluczowi. Jednostka chcąc się utrzymać na rynku jest niejako zobligowana do szanowania i zachowywania praw interesariuszy. Badania interesariuszy jak również analiza otoczenia należą do etapu budowania strategii przez jednostkę, ponieważ to czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne wpływają na działania podejmowane przez przedsiębiorstwa. Zarówno elementy mikro, jak i makroekonomiczne stanowią źródła bodźców, które zwiększają aktywność firmy oraz wpływają na podejmowane decyzje oraz ich nowy charakter. 

Idee Freemana, co prawda nowe w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, nadal są jak najbardziej aktualne i od ponad dwóch dekad są głównym nurtem ewolucji nauk o zarządzaniu. U podstaw jego koncepcji znajduje się prosta myśl, że aby dojść do sukcesu powinno się liczyć z interesariuszami zewnętrznymi, nie tylko takimi jak dostawcy czy klienci, ale też nierynkowymi, przez których rozumiał władze lokalne, media itp.

Przez pojęcie liczenia się z interesariuszami rozumiał on obserwację, analizę, dialog czy też możliwość działania z nimi. Właśnie w ciągłym dialogu z interesariuszami widział źródło poczucia siły negocjacyjnej dla jednostki, dlatego też zaczął widzieć potrzebę analiz czy opracowywania map interesariuszy, które miały pokazywać ich długotrwałe działanie. 

Wykazywał, że od stopnia relacji z interesariuszami zależy sukces organizacyjny. 
Pozytywne relacje z grupami interesariuszy są niejako wynikiem procesu, która jednostka musi przeprowadzić i wymaga on konkretnych działań.

Prowadząc małą firmę czy nawet realizując jakiś projekt musimy zderzyć się z naszym otoczeniem. Pomocą by trafić do społeczności lokalnej jest identyfikacja naszych interesariuszy a następnie ich ocena i klasyfikacja (możliwość współpracy, zagrożenia, ustalenie hierarchii), trzecim etapem jest sprecyzowanie strategii zarządzania relacjami z głównymi interesariuszami. Podstawowe relacje potrzebne są do realizacji naszej misji. 

Źródło tych relacji wypływa z rynku, gdzie dochodzi do interakcji obydwu stron. Niezwykle trudno jest osiągnąć sukces w przypadku braku zainteresowania ze strony kluczowych interesariuszy. Musimy wiedzieć kogo warto zaangażować w rozwój produktu w większym stopniu, a kogo tylko informować o postępach.



Przykładowa mapa interesariuszy Grupy KGHM Polska Miedź



Jak firmy dbają o swoich i potencjalnie nowych interesariuszy ???

  • dostarczanie i wymienianie informacji z uczestnikami rynku,
  • prowadzenie regularnych badań rynkowych,
  • prowadzenie cyklicznych badań zaangażowania pracowników,
  • prowadzenie procesu oceny pracowniczej, której elementem jest ocena postaw wobec klientów,
  • rozwijanie wielokanałowego kontaktu z klientami, co daje możliwość dokładnego poznania ich potrzeb, problemów i oczekiwań;



Pojęcie interesariuszy w teorii zarządzania powiązane jest ze społeczną odpowiedzialnością biznesu, bo to właśnie na tym gruncie narodziła się koncepcja CSR (Corporate Social Responsibility). Jednym z aspektów odpowiedzialności jednostki jest właśnie zachowanie uwzględniające oczekiwania interesariuszy, ale o tym w następnym artykule.

A tymczasem identyfikujmy otoczenie! ;) A następnie współpracujmy i zarządzajmy nim uważnie, by utrzymać zadowolenie no i oczywiście na bieżąco informujmy o naszych działaniach, by pokazać naszą transparentność! 




Coś dla chcących pogłębić temat jeszcze bardziej…

-  Badura-Mojza A.: Zmiany w raportowaniu CSR w Polsce- studium przypadku, Zarządzanie Finansami i Rachunkowość, 5 (3) 2017.
- Ciepiela M.: Wpływ interesariuszy na zarządzanie przedsiębiorstwem, „Rynek - Społeczeństwo - Kultura” nr 3 (11), 2014.
-  Freeman R. E.: Strategic Management: A Stakeholders Approach, Pitman Publishing Company, Boston 1984.
- Paliwoda-Matiolańska A.: Odpowiedzialność społeczna w procesie zarządzania przedsiębiorstwem, Wydawnictwo C.H.Beck, Warszawa 2014.
-  Roszkowska P.: Rewolucja w raportowaniu biznesowym. Interesariusze, konkurencyjność, społeczna odpowiedzialność, Wydawnictwo Difin, Warszawa 2011.




Monika Filipek

piątek, listopada 08, 2019

Face to face

o nieidealnej relacji ojca i córki


Oddajmy głos córce i ojcu – bez wstępu i zakończenia…


Córka: Czyli ja, Karolina Wtorek. Na co dzień fizjoterapeutka, studentka, wolontariuszka. Moja pasja to fotografia, szybownictwo i dobra książka. Pasjonuję się tematem rodziny.
Relacja córka – ojciec, od tak, nadzwyczajnie, bo czemuż nie? Gdy patrzę z perspektywy swojego życia, to dostrzegam jak ważną rolę odgrywał i nadal odgrywa ojciec.



Ojciec: Wiesław Iwanek. Na co dzień (od 11 lat) jestem mężem Moniki, ojcem syna Piotra i trzech córek: Karoliny, Emilii i Łucji. Pracuję w firmie produkcyjno – instalacyjnej w branży budowlano – sanitarnej, w której to odpowiada się za sprzedaż i montaże urządzeń na terenie Polski i częściowo Europy wschodniej. Z doskoku, kilka godzin w miesiącu spędzam w poradni rodzinnej z narzeczonymi. Dodatkowo, hobbystycznie i lekko zarobkowo uprawiam 5ha ziemi. Moje hobby to konie i wiejski spokój. Swoje pierwsze hobby – konie zamieniłem na dzieci a drugie hobby tj. wiejski spokój, uprawa na wsi z całą rodziną przez okres wakacji. Ostatnio zastanawia mnie upływający szybko czas, kiedy patrzę na nasze DUŻE już dzieci - …. a niedawno braliśmy ślub….



Córka: Patrząc z perspektywy lat, to mój świat wartości, pewne postawy, zachowania i patrzenie na życie wyniosłam z domu. Moje sumienie kształtowało się na przestrzeni wielu lat, którego największy schyłek przypadł na okres dorastania. Największą rolę odegrał ojciec. I choć mama wkładała całe swoje serce w formowanie i wychowanie nas na porządnych ludzi, to jego przykład życia bardzo odbijał się na moim życiu. Zwoływanie nas na wspólną modlitwę był pierwowzorem pod inne, dalsze kwestie.



Ojciec: Według mnie dzisiejsze czasy czy też wcześniejsze, stawiają ojca w dwóch aspektach: jak zapewnić szeroko pojęty byt dnia codziennego rodzinie (utrzymanie, szkoła, pasje itp.) i jak zapewnić byt życia wiecznego rodzinie (przekazanie wiary, własny jej rozwój, wychowanie, patriotyzm itp.). Ojciec jest moim zdaniem trochę jak lokomotywa. Musi jechać na dwóch torach: tor codzienności i tor wieczności. Jeden z drugim nieustannie idzie obok siebie (powinien bynajmniej iść) w jednym kierunku –  Przystanek Niebo. Tor KOCHAĆ (siebie i rodzinę) i tor WYMAGAĆ (od siebie i od rodziny). Tylko, że wcale nie tak rzadko, wygasa „piec” w tej lokomotywie. Brak zapału, zniechęcenia niepowodzeniami, zmęczenie fizyczne, brak pieniędzy, brak oczekiwanych rezultatów u  dzieci….  Paliwo… Paliwem jest  Miłość Stwórcy wypływająca z Eucharystii i Słowa Bożego a uobecniająca się w DRUGIM, gdzie DRUGIM JEST CHRYSTUS. I to jest mój cel w wychowaniu dzieci. Górnolotny ale cóż… By widziały w drugim Chrystusa i aby w codzienności inni widzieli w nich Chrystusa. Co to oznacza? By umiały Kochać. Jako profesor poważnych nauk, sprzątaczka, nauczyciel, żona/mąż, matka/ojciec czy siostra zakonna/duchowny … obojętne. By umiały Kochać. A Kochać, to służyć drugiemu wykorzystując zdolności i talent jakie dał Stwórca, mocą Ducha Świętego. Swojej mocy na zbyt długo nie starcza… Dlatego moim celem jest uczenie się oddawania moich dzieci pod wychowanie Ojca Boga abym ja dla nich nie stał się bogiem. Jest to trudne aby nie stać się dla nich przyziemnym tatą, co zapewnia pieniądze albo tym co z siebie zrobił „à la boga” i dzieci go uwielbiają. Znam kobiety po sześćdziesiątce w małżeństwach, które są nieszczęśliwe, bo tatuś już umarł i nigdy wg nich nie będzie tak cudownie i bezpiecznie. Nikt już tak „malutkimi księżniczkami” się nie zaopiekuje, mimo że u boku jest mąż. To wszystko strasznie trudne, dlatego Święty Józefie – módl się za nami.. i naszymi córkami ..:)





Córka: Ok, a sfera seksualności? Zastanawiam się nad tym jak to wygląda dzisiaj. Czy jeszcze można powiedzieć, że przykład naszych rodziców ma wpływ na postawę młodych ludzi w dobie tak szeroko pojmowanej seksualności? Pamiętam, że dużo na te tematy rozmawiała ze mną mama, co przedłożyło się potem na moje przeżywanie seksualności, własnej godności i poszanowania siebie jako kobiety. Czy można jeszcze stawić czoła wobec tego co proponuje nam świat, moda i media?



Ojciec: Sfera seksualności w życiu rodziny przychodzi bardzo szybko. Jeszcze niedawno zakładałem z żoną pieluchy, a tu nagle trzeba jechać do sklepu po biustonosze rozmiaru „0” dla córki i tłumaczyć jej o środkach higieny. Jak złapiesz się, że już następuje taki czas w twojej rodzinie, a nie poruszałeś jeszcze tematów, to możesz sobie szczerze powiedzieć, że coś przegapiłeś. W naszym domu sprawa była trochę prostsza, bo z żoną prowadzimy zajęcia z narzeczonymi m.in. o temacie płodności. Zdarzało się nieraz, że jak dzieci były małe, to na zajęcia indywidualne przychodzili narzeczeni do nas do domu.
Nasłuchały się „niechcący” o cyklach miesięcznych, pochwach i penisach oraz akcie  małżeńskim i pytały potem o co chodzi :). Więc trzeba było wyjaśniać, na ile było można w danej grupie wiekowej i dzięki temu dzieci nabrały takiego czystego, normalnego podejścia do nazewnictwa związanego z seksualnością. Dla czterolatka sprawa jest bardzo prosta. Młodszy braciszek ma peniska i jest to sprawa tak samo normalna i czysta jak to, że ma samochodzik. To my dorośli jesteśmy skrzywieni. Dzieci, przynajmniej na początku, nie. I nie chodzi o to, aby to uwypuklać, eksponować czy robić tematem codziennym. Nie. Pokazywać normalność, ale i intymność i wstydliwość. I tu nie ma co ukrywać, z córkami w te klocki lepsza jest zdecydowanie żona. To chyba dość naturalne, szczególnie, jak ma się tak wspaniałą żonę jak ja:) Moim zadaniem jest szanować sferę seksualności żony. Podchodzić do jej ciała z szacunkiem, bez jakiś głupich uśmieszków, podtekstów i zachowań, aby dzieci widziały, że ciało kobiety ma swoją ogromną godność, przez które Pan Bóg przewidział stwarzać nowe życie – stwarzać miłość, tak jak Maryja wzięła udział w stwarzaniu cielesnym Miłości Nieskończonej, która pokonała śmierć –  Jezusa Chrystusa. Tak więc ja staram się pokazywać przykład zachowania do kobiet, a żona ubogaca to słownie na indywidualnych rozmowach z naszymi dziećmi. Wychodzi różnie, ale warto, aby właśnie media czy szeroko pojęty „świat”, nas w tym nie wyprzedziły.




Córka: Zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma idealnych rodzin, idealnych tatusiów, idealnych córek, że nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Gdy przychodzą trudności, to często nie potrafimy z nimi się uporać. Nie ma złotego środka, który byłby lekarstwem na wszystko. Dlatego też mam wrażenie, że wchodząc w świat dorosłości, wchodzimy połamani duchowo, niezdolni do pewnych spraw. Z wiekiem zauważyłam u siebie pewne zachowania, które były dość nietypowe jak na nastolatkę. Wchodziłam częściej w relacje z mężczyznami o wiele starszymi niż z rówieśnikami. Zastanawiam się dlaczego tak się dzieje. Psychologicznie można powiedzieć, że szukałam bezpieczeństwa. Wynikało to z braku ojca, który zarabiał na chleb dla rodziny. Dlatego tak ważna jest obecność ojca, który przytuli, pocałuje i powie, że jestem ukochanym dzieckiem.



Ojciec: Nie ma idealnych rodzin, tatusiów, córek …. I coś mi się wydaje, że to dobrze. Gdybym ja uznał się za idealnego tatusia (tak na zawsze, bo czasami to z powodu mojej pychy, przechodzi mi to przez głowę 🙂), to zapewne z czasem uznałbym, że mi do niczego nie jest potrzebny „jakiś tam Pan Bóg”, skoro ja sam jestem największym ideałem i doskonałością na tej ziemi i sam sobie ze wszystkim poradzę. A tak oczywiście nie jest. Nie radzę sobie z wieloma rzeczami. Mam za mało czasu na rozmowy z żoną, wychodzenie z nią na randki, na indywidualny czas dla każdego z dzieci, nie radzę sobie z przekazywaniem im wiary, bo sam jej za dużo nie mam. Słabo mi wychodzi dbałość o finanse rodzinne. Tak naprawdę to można by powiedzieć, że w pewien sposób jestem życiowym bankrutem. I co w związku z tym … ? Najłatwiej można by po prostu uciec… Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, ale uciec. Co pozwala mi jednak pozostawać..? To że mój Tata, który już nie żyje, też nie był idealny. Pokazał mi jednak, gdzie szukać pomocy. Codziennie rano ok. 5.00 i nocą ok. 22.00 klęczał i się modlił. Niezbyt długo nawet, czasami zasypiał ze zmęczenia, nic szczególnego nawet mi nie mówił słowami, ale swoją postawą powiedział na całe życie jedno: ty nie musisz radzić sobie ze wszystkim. Tym, który panuje nad tym światem jest Pan Bóg a nie ty. On jest Ojcem Wszechmocnym. Daj mu po prostu to.
Jest to oczywiście bardzo trudne, bo jak to ja, dorosły facet, mam sobie z czymś nie poradzić…? Nie pokonać trudności lepiej niż inni, nie być zaradniejszym od moich braci, sąsiadów czy kolegów..? Budzi to we mnie wielokrotnie frustrację, złość i smutek a co za tym też idzie, przenoszenie tego na najbliższych –  czyli nie odzywanie się, kłótnie, ucieczka np. w sen.
Moja żona jest ode mnie o kilka lat młodsza. Pochodzi z rodziny, gdzie był problem alkoholowy. Czy mogę powiedzieć, że jej rodzina, jej historia była czy jest zła? Nie. Bo może moja żona przez tę sytuację szukała podświadomie opieki i schronienia u kogoś starszego o kilka lat, takiego właśnie jak ja. I gdyby nie jej historia domu rodzinnego, nie miałbym teraz tak wspanialej żony, tak cudownych dzieci, bo nie byłoby jej w głowie wychodzenie za mąż w wieku 20 lat. Nasi rodzice, dziadkowie i my także, nie jesteśmy idealni. Wiem natomiast jedno: historia każdego z nas JEST ŚWIĘTA!! Nie wymknęła się Panu Bogu spod kontroli, niezależnie jaką mamy przeszłość i w jakim punkcie życia jesteśmy. Nasi rodzice zrobili wszystko co mogli w sprawie wychowania nas mając swoją konkretną historię, której wielokrotnie nawet dobrze nie znamy. Warto z nimi o tym porozmawiać i przebaczyć im jak trzeba, nawet jeżeli już ich na tym świecie nie ma. My teraz też, jako nowi rodzice, robimy wszystko, co potrafimy mając swoją historię. Przez nią Pan Bóg przewidział nam Szczęście Wieczne. Dlatego warto też uczyć nasze dzieci przebaczania drugiemu. Niektórzy mówią aby nie kłócić się przy dzieciach. Ja uważam, że można kłócić się przy dzieciach, tylko trzeba starać się nie używać wulgarnych słów. Niech dzieci widzą, że się kłócimy, ale nade wszystko niech widzą też, że się godzimy, przepraszamy i przytulamy po tych kłótniach. Czasami nawet warto po jakiejś kłótni, specjalnie zaaranżować czas pogodzenia się, jak będą w domu dzieci. Dla nich, szczególnie tych dorastających, niezmiernie ważne jest, aby widzieć godzących się rodziców. Zapewne świat w postaci internetu, gazet, telewizji czy rówieśników, będzie im mówił: rób co chcesz, korzystaj z życia ile możesz i jak możesz, bo jesteś tego warty - konsumuj przyjemności, bo nie ma żadnych konsekwencji, a na pewno nie ma żadnej miłości. Wówczas będą mogły podjąć refleksje i powiedzieć sobie lub innym: ale to nieprawda - Miłość jest, istnieje, widziałam/-em ją. Mój Tata wielokrotnie kłócił się z moja mamą, nawet czasami strasznie, ale potem przepraszał ją szczerze, całował, przynosił kwiaty i mówił że ją kocha. I to może być dla nich coś, co uratuje im życie. Nie to, że żyły wśród idealnych rodziców, ale to, że żyły wśród „ułomnych”, grzesznych rodziców, którzy potrafili sobie przebaczać. Oby i nas nauczyło to, żeby przebaczać innym. Może szczególnie sobie, naszym rodzicom, Panu Bogu. Niech da też nam i naszym dzieciom wiarę, że Pan Bóg nas kocha niezależnie od naszej historii, że nam wszystko przebacza, że pokonał naszą śmierć, że jest Panem naszej historii i że pragnie nas mieć u siebie na wieczność.