Przez igłę, nitkę i materiał do serca młodych dziewcząt i kobiet

Opublikowane przez Ukryte Piękno 23.2.18 2 komentarzy

z  cyklu: Wycieczka w przeszłość w poszukiwaniu sensu kobiecości


* * *

ZAMIAST WSTĘPU GARŚĆ NAJISTOTNIEJSZYCH INFORMACJI

Kontynuując temat poszukiwania sensu kobiecości, miałam zaszczyt i przyjemność spotkać się z panią Łucją Glijer. Kobieta, która była i nadal jest wzorem dla innych, zwłaszcza dla młodych kobiet i dziewcząt. Nasza rozmowa miała na celu wydobyć kwintesencję kobiecości w czasach, w których było dane pani Łucji żyć i pracować. Warto wspomnieć, że 12 lutego br. pani Łucja skończyła 90 lat życia.

Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, to nie sposób pominąć istotnych faktów, które są podwaliną do zrozumienia zmagań i problemów, z którymi dane było zmierzyć się mojej rozmówczyni. 

Dane było jej żyć w czasach okupacji (II wojna światowa) i w czasach komunistycznych. Polski kościół katolicki w tamtych czasach był szczególnie narażony na prześladowania. Dlatego też miało to istotny wpływ na rozwój duchowy i moralny Polaków.

Od młodych lat kształtowała się w pani Łucji pasja do kroju i szycia. Uczęszczała do technikum odzieżowego i brała udział w kursach. W późniejszych latach życia przystąpiła do egzaminu w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego (ZDZ) uzyskując tytuł Mistrzowski. 

POCZĄTKI - NOWE MIASTO NAD PILICĄ (1950 – 1951)

To właśnie Nowo Miasto można uznać za kolebkę pracy nauczycielskiej p. Łucji. Kurs był prowadzony dla dziewcząt po szkole podstawowej, mężatek i dla starszych kobiet z Nowego Miasta i z okolic.

Pod jednym dachem znajdowały się odpowiednio dostosowane sale do prowadzenia zajęć, jak również kaplica. W związku z tym, oprócz edukacji z kroju i szycia, uczestniczki miały zapewnioną opiekę „z góry”. 

Pani Łucja starała się dawać dobry przykład swoim wychowankom. Zapewniała dziewczętom i kobietom wspólną modlitwę oraz możliwość skorzystania z sakramentu pokuty u ojca kapucyna. Oprócz zajęć z kroju i szycia, odbywały się również zajęcia z religii.

Komisja z Kuratorium nie była przychylna katolickiemu wychowywaniu. Dowiedziawszy się, że w jednym budynku odbywa się kurs i modlitwa, zamknęli kurs i przenieśli w inne miejsce Nowego Miasta. Jak się można domyślić, tam gdzie nie było kaplicy.


Decyzję Komisji z Kuratorium przyjęła z modlitwą w sercu: „Bądź Wola Twoja Panie”, cicho i pokornie, nie walcząc o swoje. Wiedziała, że dała dziewczętom i kobietom to co mogła dać najpiękniejszego, przykład swojej wiary i kobiecości. 

Świadectwo jej życia zaowocowało: dwie uczestniczki kursu wstąpiły na drogę życia zakonnego oraz dwie inne dziewczyny, mimo przeniesienia kursu, przychodziły do p. Łucji na dodatkowe zajęcia z kursu i kroju. 

ŁÓDŹ - ROZKWIT KURSU KROJU I SZYCIA

I tu naprawdę kurs zaczął na dobre się rozwijać. Pani Łucja kontynuowała swoją misję jako nauczycielka zawodu kroju i szycia. Uczestniczki były zarówno z Łodzi jak i z Pabianic, Tomaszowa Mazowieckiego, Zgierza i Kutna. Na kursie były dwie grupy. Pierwsza z nich zajęcia miała w godzinach 8:00 – 12:00 , zaś druga 16:00 – 20:00. Wiek uczestniczek mieścił się w przedziale 16 – ok.60 roku życia. Kursy trwały 3 lub 5 miesiące. 

Do Zakładu Doskonalenia Zawodowego, który sprawował piecze nad kursem, w większości należały osoby niewierzące. Mimo to zdarzali się katolicy, którzy chętnie zachodzili do kaplicy, aby choć chwilę spędzić na osobistej modlitwie. W Łodzi respektowali obecność kaplicy, aczkolwiek zabraniali wspólnej modlitwy i kazali usunąć krzyż z sali. I tak uroczyste rozpoczęcia i zakończenia kursów przebiegały bez modlitwy. Nie zniechęcało to jednak p. Łucji, aby na zajęciach, które prowadziła, wprowadzić modlitwę. A co do kwestii krzyża na ścianie… Pomimo zakazu, dzięki jej staraniom, jak krzyż wisiał, tak wisiał dalej. 

Uczestniczki kursu miały zapewnione posiłki i ciepłą herbatę. Na potrzeby kursu zorganizowano dwie sale, a na sali 5 maszyn do szycia. W ówczesnych czasach komunistycznych niełatwo było dostać materiały potrzebne na kurs. Moja rozmówczyni wspomina, że z trudem je zdobywała. 
Część uszytych rzeczy dziewczęta i kobiety oddawały dzieciom przebywającym w Zakładzie Wychowawczym na ówczesnej ul. Bednarskiej. Ponadto p. Łucja nawiązała kontakt z ks. Baczmagą, który zajmował się dziećmi ociemniałymi i głuchoniemymi. Ksiądz uczył je religii, a podopieczne p. Łucji opiekowały się nimi: śpiewały kolędy w okresie bożonarodzeniowym, opowiadały bajki, aby ich zabawić, gdyż nauczycielki nie zawsze miały na to czas. Z niedowidzącymi kontaktowały się poprzez mowę bądź przez dotyk, a z głuchoniemymi poprzez migi. Uwrażliwiało to serca młodych dziewcząt na potrzeby drugiego człowieka. Ponadto pomagały w pobliskim kościele np. w okresie przedświątecznym dekorowały choinki. 

Pani Łucja bardzo sumiennie podchodziła do swoich zadań. Nie było to łatwe, gdyż oprócz życia osobistego, starała się również sporo czasu poświęcać na osobistą modlitwę oraz dobre przygotowanie do zajęć. Zajmowało to sporo czasu, gdyż prowadziła zajęcia z materioznawstwa, historii szycia, kostiumologii, budowy maszyn do szycia oraz omówienia poszczególnych elementów taśmowej produkcji.

KOBIECOŚĆ 

Pani Łucja przyciągała dziewczęta i kobiety do siebie. Miały do niej zaufanie, przychodziły ze swoimi problemami. Ona chętnie je słuchała i udzielała mądrych wskazówek i rad. Była dla nich autorytetem i nie tylko jako nauczycielka podczas kursu kroju i szycia. 

Jak wspominałam wyżej, dawała dobre świadectwo życia będąc przykładną katoliczką. Modliła się z uczestniczkami kursu, pomimo że ZDZ tego zabraniał. Zawalczyła również o to, aby na sali wisiał krzyż. Dbała o wychowanie religijne i moralne. 

Po dziś dzień pani Łucja utrzymuje kontakt listowny i telefoniczny z niektórymi uczestniczkami kursu. 


* * *

Ja osobiście jestem zachwycona osobowością mojej rozmówczyni i jej wkładem w wychowanie uczestniczek kursu. Dostrzegam u pani Łucji wielką pasję w szyciu, aż po dziś dzień. Z wielką radością i zaangażowaniem opowiadała mi o swoim doświadczeniu zawodowym. Jej ciągły kontakt z kobietami staje się dla mnie inspiracją, do poszukiwania nowych dróg. Dróg do odnajdywania sensu kobiecości.


Karolina Wtorek




Fotogaleria: