Kartka z pamiętnika fizjoterapeuty

Opublikowane przez Ukryte Piękno 3.10.18 Brak komentarzy
Kolejny raz wyruszyłam dzisiaj w kierunku szpitala. Udaję się do szatni, aby przebrać się w strój medyczny, który mnie osobiście zobowiązuje do godnego wykonywania zawodu fizjoterapeuty. Co mnie dzisiaj spotka? Jacy będą pacjenci? Czynię znak krzyża, aby to On był uwielbiony w czasie mojej pracy i abym nie zapominała, że tak naprawdę poprzez pomoc chorym, służę samemu Jezusowi.

Pierwsze przywitania z pacjentami, wymiana uśmiechów, kilku nowych pacjentów, kilku stałych. Różne oddziały, różne choroby, ale łączy je jedno – ból i cierpienie.

Oddział geriatryczny – pan Stasiu, który wyjątkowo polubił moją osobę i nadzwyczajnie daje mi zrozumieć, że „wpadłam mu w oko”. Koleżanka po fachu próbuje zachęcić go do przyjścia na salkę gimnastyczną w celu podjęcia ćwiczeń. Bezskutecznie. Wraca zrezygnowana i mówi, że pan Stasiu odmówił przyjścia na ćwiczenia. Uśmiecham się i odpowiadam, że pójdę spróbować. Pan Stasiu na mój widok uśmiecha się od ucha do ucha, obsypując mnie komplementami, a ja nie daję za wygraną. Mówię stanowczo, że zapraszam na salę gimnastyczną, aby wspólnie poćwiczyć. Poskutkowało - to się nazywa sztuka…

Oddział paliatywny, gdzie tak naprawdę to pacjenci uczą mnie jak żyć. Oni przez swoją postawę udowadniają, że nie chodzi im o chore litowanie i użalanie się nad nimi, jacy to oni są biedni. Ich terminalna faza choroby potrzebuje najzwyczajniej w świecie naszej ludzkiej, zwykłej obecności, trzymania za rękę, uśmiechu, powiedzenia miłego słowa. Często z mojej strony medycznej wiem, że już niewiele mogę dać, że nie wskrzeszę ich do życia i nie uzdrowię, bo to z Boga jest moc. Często pacjenci, i to nie tylko hospicyjni, potrzebują ciepła, zauważenia, dobrego słowa. Przypomina mi się pan Piotrek z tracheotomią. Mowa niewyraźna, porozumiewamy się za pomocą gestów. Na ten oddział przychodziłam 2 razy w tygodniu (w poniedziałki i w środy). W poniedziałek w jego oczach widziałam, że jego życie zmierza ku końcowi. Na pożegnanie, aby dać mu nadzieję, zapytałam, czy widzimy się w środę? Taki był nasz zwyczaj i zawsze z uśmiechem kiwał na potwierdzenie, że do zobaczenia. Tym razem było inaczej. Ze smutkiem w oczach zaprzeczył. Już sam czuł, że jego życie dobiega końca.  Środa – pierwsze kroki kieruje do sali, gdzie leżał pan Piotr. Puste łóżko… Siadam na krześle i w duszy modlę się: "Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie".

Oddział intensywnej opieki medycznej (OIOM) – za każdym razem towarzyszył mi lęk, niewytłumaczalny. Pomimo to, lubiłam chodzić na ten oddział. Może nieadekwatne słowo lubiłam. Przypadki wyjątkowo skrajne. Trudno sobie wytłumaczyć przypadki młodych pacjentów, którzy nie rokują na wyzdrowienie. Najczęściej stosowane są ćwiczenia bierne, aby pobudzić pompę mięśniową. Mnóstwo aparatów, kabelków, podłączeń i wkuć. Obawiasz się złapać pacjenta, żeby czasem czegoś nie wyrwać.

Kończę dzień, przebieram się w szatni i wracam do domu. Ale na tym nie kończy się moja dalsza przygoda z fizjoterapią. Każdy pacjent zapisuje się w mojej pamięci, mniej lub bardziej. Pamiętam, wspieram, z niektórymi mam także kontakt. Bo nie chodzi, żeby Twoja pasja stała się rutyną, lecz przestrzenią do kształtowania własnego serca i dawania siebie innym. 



Karolina Wtorek
Tematy: ,