Prosty człowiek

Opublikowane przez Ukryte Piękno 30.7.19 1 komentarz

Pilna potrzeba przedefiniowania

Mojego człowieka nazwałam "człowiekiem prostym" chociaż do tej pory "człowiek prosty" oznaczał raczej kogoś niewyróżniającego się inteligencją, niesięgającego po życiowe "coś więcej", albo człowieka głupiego, który wielkich idei raczej nie pojmie swym prostym umysłem. Wybrałam tę nazwę właśnie dlatego – kojarzy nam się z kimś nieważnym. A ja chciałabym nieco zmienić jego definicję i pokazać go w nowym świetle. Mój człowiek prosty jest dla mnie wzorem, bo nigdy nie chciałam nim być, nigdy nie chciałam być tak nazwana, szukałam raczej dla siebie określeń "wpływowa, znacząca i ważna". A później przyszła dorosłość. Życie w wielkim oceanie pełnym kropli wody takich, jak ja. Rozczarowanie, ból i rozpacz. Poczucie braku sensu. 

A kiedy odkryłam mojego człowieka prostego, wtedy zachciałam nim być; zachciałam odciąć się od głosu w mojej głowie, który stawia MNIE wciąż na pierwszym miejscu świata.

Krótka historia pewnej pani

Pani A. zawsze czuła, że jest stworzona do rzeczy większych, niż te, które dało jej życie. Skończyła szkołę podstawową, gimnazjum, liceum ogólnokształcące i studia (z niebylejakim tytułem magistra od spraw różnorakich), w tym czasie zakochała się pięć razy, z czego cztery zakochania zakończyły się wielkim rozczarowaniem, a piąte małżeństwem. I mieszkaniem w centrum miasta. A nawet dzieckiem. Pani A. nie mogła znaleźć nigdzie pracy, ale wreszcie zatrudniono ją na dostatecznie przyzwoitym stanowisku w dostatecznie przyzwoitej firmie. 

Pani A. nie chciała uwierzyć, że to już wszystko, co otrzyma od życia.

Teraz codziennie musi chodzić do pracy? Zajmować się dzieckiem, gotować, prać, sprzątać i prasować? A co z jej znaczeniem w świecie? Co z jej wielkością, z jej marzeniami o byciu sławną, rozpoznawalną na ulicach miasta? Ostatnio jeden przechodzień uderzył ją swoim plecakiem, a koleżanki z pracy wyszły bez niej na kawę. Co z podróżami, co z truskawkami i szampanem na jachcie w Dubaju, co z przygodami, tymi wyjętymi wprost z romantycznych filmów, co z wielkimi wydarzeniami życia? Gdzie się podziały? Gdzie taniec z ukochanym w deszczu? Kiedy pada, on nie chce nawet wyjść na balkon, żeby ściągnąć pranie. Nie robi jej śniadań do łóżka i nie mówi codziennie, że kocha ją ponad życie swoje własne i że za nią to w ogień by skoczył, tylko – wychodzi rano, wraca późnym wieczorem, wiecznie zmęczony i zabiegany (chociaż z kolegami ma czas się spotkać). Dziecko, chłopiec, chodzi już do przedszkola i maluje pędzlem po ścianach salonu kropki niebieskie, żółte i różowe.













I tak pani A. przeżyła swoje życie, zamartwiając się bardzo tym, że niczego nie osiągnęła.


Dywagacje człowieka prostego

A ja chciałabym dzisiaj powiedzieć wszystkim, że to wcale nie tak. 

Bycie szczęśliwym i spokojnym w duszy prostym człowiekiem jest w naszych czasach wielką sztuką. Przecież od dzieciństwa chcemy być gwiazdami. Chcemy być podziwiani. 

Nikt nie chciałby być człowiekiem, który z tłumu niczym specjalnym się nie wyróżnia i ma życie zbliżone do miliona innych żyć prostych ludzi. To taki ot człowiek, wstający codziennie rano do pracy, który musi wyprowadzić psa na spacer, podlać kwiatki i posprzątać dom, a przy tym każdy jego gest skazany jest na zapomnienie.

I nigdy nie zostanie przez ludzi zauważony.
I tak, to prawda, że po śmierci zostanie na świecie zapomniany. 

Zmierzmy się z tym stwierdzeniem. Nie chodzi tutaj o to, aby czuć się niewartościowym, lecz o to, aby zdjąć wreszcie z siebie ten ciężar o nazwie "muszę być KIMŚ WIELKIM" i odsapnąć, odpocząć od niego, bo nasze poczucie wielkości i ważności przygniata nas zbyt często.


A szczęście jest tam, gdzie spokój duszy. A spokój duszy tam, gdzie nie ma gonitwy za sławą, pieniędzmi, znaczeniem w świecie. Spokój duszy jest tam, gdzie można przystanąć i zachwycić się życiem.

Bycie człowiekiem prostym, w moim rozumieniu, to zaakceptowanie siebie w świecie, dostrzeganie większej ilości piękna, zrozumienie swojego prawdziwego celu, odcięcie się od konsumpcjonizmu, przykładanie większej uwagi do wartości, bycie człowiekiem spokojnym wewnętrznie i wierzącym w miłość Bożą.


Często jeżdżę pociągami. Siedzę na dworcach PKP w różnych miastach. Dookoła mnie jest tłum ludzi. I tylko paru się rozgląda. Pozostali biegają w swoje strony, nic nie widząc.

Czy kiedykolwiek osiągną pełnię szczęścia w tej gonitwie, ciągłym stresie i zamartwianiu? 




















Na koniec zachęcam Was, abyście przeczytali wieczorem, w ciszy, dwa fragmenty z Biblii. Psalm 131 oraz Ewangelię Mateusza 6:24-34.



Nadia