dla kobiet z wartościami

sobota, kwietnia 28, 2018

Piękno jest w Twoich rękach!



Kochane i Piękne! 

Pokrzepione na duchu "Środ(k)owym umocnieniem", z filiżanką staranie dobranej, aromatycznej herbaty, ubrane gustownie, w dobrze dobraną spódniczkę, posmakujcie "Poematu o dzielnej niewieście" z Księgi Syracha, który wprowadzi nas w klimat twórczy! Dziś chcę podzielić się z Wami moim twórczym sposobem odpoczywania, który pomaga prześcignąć lenia, a także zadbać o piękno przestrzeni i otoczenia w którym żyję. Tam taram tam tam!!! Dział hand made uważam za otwarty!



POEMAT O DZIELNEJ NIEWIEŚCIE


Niewiastę dzielną któż znajdzie? 
Jej wartość przewyższa perły. 
Serce małżonka jej ufa, 
na zyskach mu nie zbywa; 
nie czyni mu źle, ale dobrze 
przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę, 
pracuje starannie rękami. 
Przepasuje mocą swe biodra, 
umacnia swoje ramiona. 
Już widzi pożytek ze swej pracy: 
jej lampa wśród nocy nie gaśnie. 
Wyciąga ręce po kądziel, 
jej palce chwytają wrzeciono. 
Otwiera dłoń ubogiemu, 
do nędzarza wyciąga swe ręce. 
Dla domu nie boi się śniegu, 
bo cały dom odziany na lata, 
sporządza sobie okrycia, 
jej szaty z bisioru i z purpury. 
Płótno wyrabia, sprzedaje, 
pasy dostarcza kupcowi. 
Strojem jej siła i godność, 
do dnia przyszłego się śmieje. 
Otwiera usta z mądrością, 
na języku jej miłe nauki. 
Bada bieg spraw domowych, 
nie jada chleba lenistwa.




Po tym przydługim wstępie zapraszam do podglądania! Na początek kwietniowy, tulipanowy kubek!



Najpierw musiałam zdobyć biały, niedrogi, chiński kubeczek, dostępny w każdym mieście i miasteczku :)













Później wygrzebałam z szuflady miękki ołówek i za jego pomocą zrobiłam wstępny szkic. 
















Następnie stopniowo zmywając zarys, nakładałam czarną farbkę konturową do porcelany, którą zdobyłam poprzez zakup internetowy. 






Na moim kubku zaplanowałam napis, musiałam więc trochę pobawić się z nitką, żeby wyglądał estetycznie, starannie i ... prosto!




Nareszcie, po wyschnięciu konturu, nadeszła pora na wypełnienie kolorem! Do tego potrzebne były odpowiednie farbki i pędzelki.



Tak oto powstał mój pierwszy, własnoręcznie pomalowany kubek :) W sam raz na wiosenny prezent!





oprac. i fot. instruktarzu Karolina Kargol
pozostałe fot. pixabay.com.pl

środa, kwietnia 25, 2018

Kto uwierzy...


    „Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie». Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.”
Mk 16, 15-20

Gdy tak rozważałam tę ewangelię, wróciłam jeszcze do tego co wydarzyło się wcześniej, gdzie byli i co robili Apostołowie. Okazało się, że zanim Pan Jezus rozesłał swoich uczniów na cały świat z orędziem Dobrej Nowiny wyrzucił im, że nie uwierzyli tym, którzy Go widzieli zmartwychwstałego, wypomniał im zatwardziałość serca, ALE pomimo to, a może właśnie dlatego Chrystus ich posyła, aby sami najpierw doświadczyli tego stanu niewiary, by móc iść i głosić. Właśnie takich niedowiarków Pan posyła i co więcej daje im moc swego Imienia do czynienia wielkich rzeczy, ale tylko z NIM. Daje im obietnicę swojej obecności i wsparcia.


Czyż to nie jest Dobra Nowina?!
Dziś Bóg ciebie i mnie posyła, właśnie takich jacy jesteśmy, nie rezygnuje, nie szuka dalej, bo nie warto już dalej inwestować. ON wie, że tylko dzięki Jego łasce jesteśmy w stanie iść i głosić.
Potrzebuje tylko naszej wiary... Tylko tyle i aż tyle.



Maryjo, Ty, któraś nie zwątpiła nigdy, wspieraj mnie bym, była otwarta na wezwanie Pana.



Niech Bóg się zmiłuje nad nami, niech nam błogosławi;
niech zajaśnieje dla nas Jego oblicze!
Aby na ziemi znano Jego drogę,
Jego zbawienie - pośród wszystkich ludów.
Niech Ciebie, Boże, wysławiają ludy,
niech wszystkie narody dają Ci chwałę!
Niech się narody cieszą i weselą,
że Ty ludami rządzisz sprawiedliwie
i kierujesz narodami na ziemi.
Niech Ciebie, Boże wysławiają ludy,
niech wszystkie narody dają Ci chwałę!
Ziemia wydała swój owoc:
Bóg, nasz Bóg, nam pobłogosławił.
Niechaj nam Bóg błogosławi
i niech się Go boją
wszystkie krańce ziemi! 
Ps 67



Katarzyna Boryń

sobota, kwietnia 21, 2018

Lenistwo piękności szkodzi




Masz podobny problem? Dopada Cię czasem lenistwo?
Musimy uważać drogie panie - lenistwo piękności szkodzi!




Jak mi się nie chce wchodzić znowu po tych schodach po raz dziesiąty, piętnasty, dwudziesty piąty. Zawsze wskakuję na co drugi schodek, bo wydaje mi się że przyspieszę przydługi jak dla mnie proceder pokonywania tej przeszkody. Jak mi się nie chce znów sprzątać, ciągle te koty się zbierają i plączą mi się pod nogami, zbieram i znowu i znowu to samo. Jak mi się nie chce jeść znowu i spać znowu i myśleć znowu i pracować mi się nie chce! Właściwie to odpoczywać też mi się nie chce, nie chce mi się o siebie zadbać, ani o wygląd, ani o duszę. Nie chce mi się żyć!
Co za paskudna sprawa to lenistwo. Odbiera mi entuzjazm, chęć do życia i do tworzenia! Skąd to się przyczepia do mnie takie brzydactwo, takie łajdactwo. Jak tu się uodpornić na to, może jakaś szczepionka? Co poradzić, gdy moja odporność na te „mi się” spada i poddając się zapraszam tego wstrętnego bakcyla do mojego wnętrza? Konia z rzędem temu (chyba mało chwytliwa nagroda w naszych czasach…), kto opatentuje jakiś lek na lenia. Tabletka? Kremik? Balsam do ciała? Aerozol do rozpylania w przestrzeni o podwyższonym ryzyku ulegania? Tylko czy mi się zechce tego używać? Gdyby to zareklamować tak ciekawie, tak chwytliwie i błyskotliwie, nowocześnie i kolorowo, to wtedy może by mi się zechciało.






Człap, człap, człap. Właściwie po co się wysilać? Przecież nic nie muszę. Znów infekcja, wkrada się tak niepostrzeżenie, między myślami, między jednym człapnięciem, a drugim... Staję się bezwiedna i zrezygnowana, mój leń, moje „mi się” trzyma mnie za nogę i mówi czule, że przecież mi się należy trochę nic nierobienia, trochę odmóżdżenia, trochę… niebycia, nieistnienia? Kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać głębiej, dostrzegłam że to stan bardzo niebezpieczny. Problem z poczuciem wartości? Jakby ktoś chciał strącić mnie w przepaść, zniszczyć. Potem serce się budziło, pojawiali się ludzie, którzy przypominali proste, ale zbawienne słowa:



Bóg Cię kocha.
Stworzył Cię z miłości, stworzył Cię piękną, wartościową kobietą.
Jesteś do podobna do swojego Stwórcy.
On chce Cię inspirować, daje Ci dobre natchnienia.
Powierza Ci troskę o ŻYCIE.
Daje Ci wrażliwość i talenty.
Daje Ci dwie ręce, dwie nogi, oczy, uszy i całą resztę.
Co z tym robisz?






Jesteśmy arcydziełem Boga, koroną stworzenia. Jednak to co piękne jest bardzo kruche i delikatne... Łatwo podeptać piękną, świeżą, soczystą, zieloną trawę. Kiedy wtargnie na nią tabun koni, albo banda piłkarzy, niewiele zostanie z jej uroku i delikatności. Wspaniałą, subtelną rzeźbę, czy obraz który mógł być malowany wiele, wiele lat, w jednej chwili można zniszczyć - spalić, pomazać, podrzeć, zalać kwasem... Myślę, że podobnie jest z naszym pięknem. 


Dbajmy o nasze piękno, nawet wtedy kiedy trochę nam się nie chce, trochę nie widzimy sensu. Nie przesadnie i nie na siłę - dodając sobie czegoś sztucznego, oblepiając się jakimiś podejrzanymi mazidłami, to sobie coś przedłużając, to zmniejszając, to powiększając. Uważam, że nie jest to dbanie o siebie, ale problem z poczuciem własnej wartości. Dlaczego nie może wystarczyć to co mam? Dlaczego tak trudno uwierzyć, że właśnie taka jestem najpiękniejsza? Warto pielęgnować swoje ciało z roztropnością. Jest to nasza świątynia, dlatego trzeba zadbać o jej odpowiednie przystrojenie, o czystość i ład, o harmonię i elegancję. Każda z nas też jest niepowtarzalna, wyjątkowa, inna, mamy różne typy urody, różną budowę ciała, różne style, różnie się ubieramy. Jak kreatywny jest Ten, który nas stworzył! Naśladujmy Go w tym!


Ja czasem mam ochotę na prostotę, na coś skromnego i zwyczajnego, żeby nie odwracać uwagi od tego ważniejszego piękna, żeby sobie i innym pokazać, udowodnić, że "opakowanie" nic mi nie doda, że to moje wnętrze jest najważniejsze, moja osoba. Czasem znów mam ochotę przystroić się kolorowo, kwiatowo, jak łąka i park na wiosnę, wtedy wyrażam np. radość. Multikolor i multiwzorki! Kiedy mi smutno, coś mnie trapi, coś boli, to najchętniej ubrałabym się od stóp do głów na czarno, granatowo lub szaro-buro. Lubię ubrania białe, choć jako "pani wiosna" nie wyglądam w nich korzystnie, to mają one dla mnie pewną symbolikę. Kiedy w moim wnętrzu wydarza się coś niezwykłego, czystego, duchowego i niecodziennego. 


Wracam jednak do głównego wątku tego posta - do lenistwa. Ten szkodnik zjada mi wszystkie kolorowe i jasne spódniczki i sukienki. Postanowiłam więc z nim powalczyć. Jak? Pomogła mi w tym trochę moja przekora i upartość. Zaczęłam działać. Jak mi się nie chciało, to sobie mówiłam - a właśnie że mi się chce! I natychmiast brałam się za przyszywanie guzików, którą to czynność wiecznie odkładałam na potem, bo przecież muszę odpocząć po pracy, po codziennych obowiązkach!


Podobnie było z porządkami w szafie, w której już od dawna przewalały się ciuchy, które powinnam oddać, odłożyć lub wyrzucić. Po kawałku, po guziczku, po nitce do kłębka. Okazało się, że przyszywanie guziczków, przy delikatnej muzyce, jest świetnym odpoczynkiem po pracy fizycznej! Porządki w szafie natomiast wspaniale relaksują po intensywnym wysiłku umysłowym. 




Grunt to dobrze się zorganizować, umiejętnie połączyć zadania do wykonania. UWIERZYĆ, że potrafię pięknie przeżyć każdą chwilę dnia, że jestem wartościowa, kochana, wyjątkowa i niepowtarzalna, dlatego powinnam dbać o siebie i o przestrzeń w której żyję. 




oprac. Karolina Kargol


środa, kwietnia 18, 2018

Środ(k)owe umocnienie!

 Zbawienny głód


"Niespokojne jest serce człowieka,
dopóki nie spocznie w Bogu"
św. Augustyn


Często dopada mnie głód. Głód relacji, miłości, bliskości, czułości, zrozumienia, akceptacji, afirmacji...
Dużo jest tych moich głodów i często kiedy nie są zaspokojone, próbuję się zapchać byle czym,
tym co mam aktualnie pod ręką.


Próbuję zaspokoić moje ambicje, osiągnąć sukces, zrobić coś żeby zasłużyć na podziw
i uznanie, na miłość...












Próbuję nakarmić się pracą, zadaniami, obowiązkami... Pracuję nad sobą, żeby sobie "poradzić", dobrze organizować czas, zarządzać, porządkować, pomagać...












Szukam zaspokojenia moich potrzeb w relacjach, przyjaźniach, związkach, w drugim człowieku... Więzi rodzinne, małżeńskie, przyjacielskie i koleżeńskie są bardzo ważne i cenne, ale nie są w stanie wypełnić przepaści mojego serca, które jest bardzo, bardzo głodne...








Otaczam się rzeczami, sentymentami, maskotkami, zdjęciami, zwierzętami... Czy to zapełnia moją pustkę? Czy to wystarcza? Skąd! Wciąż jestem głodna i stęskniona! Czegoś wciąż pragnę, ciągle mi mało...










Czasem wchodzę w objadanie się, zagryzanie tęsknoty i problemów. Innym razem znów przesadnie chciałabym dbać o siebie, o swój wygląd, zdrowie... Wszystko w pogoni za...? Właśnie! Za czym?









Dzisiejsza Ewangelia mocno do mnie przemawia... Wyczytuję z niej, że GŁÓD może być zbawienny, jeśli tylko będę szukać jego zaspokojenia u odpowiedniej osoby - u Jezusa. Tylko On może mnie nakarmić tak, że moje serce nie będzie już pragnąć i łaknąć! Wydaje się to nie możliwe... Tęsknota jaka jest w głębi mnie, wydaje się być nie do zaspokojenia, ciągle się zawodzę. Dlaczego? Ponieważ ciągle daję się nabrać, łapię się w pułapkę, urzeka, uwodzi mnie człowiek... Dopiero kiedy się poranię, wracam do Boga i przypominam sobie, że tylko w Nim znajdzie spokój moja dusza, tylko w Nim odpocznie. GŁÓD jest więc zbawienny, bo zmusza mnie do szukania pożywienia, popycha do Boga.



Jezus oznajmił im wówczas: „To Ja jestem chlebem życia. Dlatego ten, kto przychodzi do Mnie, nie będzie już głodny. I ten, kto we Mnie wierzy, nie będzie już nigdy odczuwał pragnienia. Powiedziałem wam jednak: Zobaczyliście Mnie, a mimo to nie wierzycie. Wszyscy, których powierza Mi Ojciec, przyjdą do Mnie i nikogo z nich nie odrzucę, gdyż nie zstąpiłem z nieba, aby spełniać swoją wolę, lecz wolę Tego który Mnie posłał. Wolą zaś Tego, który mnie posłał, jest to, abym z powierzonych Mi ludzi nie tylko nikogo nie stracił, lecz wzbudził ich do życia w dniu ostatecznym. Taka jest bowiem wola mego Ojca, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne oraz abym go wskrzesił w dniu ostatecznym."




Chleb życia - Eucharystia - Jezus. Mówi o sobie, jako o pokarmie, o czymś co podtrzymuje podstawowe funkcje życiowe, co jest powszednie, zwyczajne, codzienne. Dlaczego? Do czego porównał się Bóg, czym dla nas się staje, żeby przyciągnąć nas do siebie? Czy to nie cudowne, nie najwspanialsze? Bóg stał się dla nas pokarmem i napojem. Chce być dla nas tak ważny, tak potrzebny jak codzienny pokarm. Daje nam siebie w Eucharystii, pod postacią kruchego chleba, chce byśmy do Niego jak najczęściej przychodzili i zaspokajali swój nieokiełznany głód. Tylko On potrafi go uśmierzyć, uciszyć i uspokoić. On nikogo kto wierzy, nie odrzuci, nikogo nie straci, ale wzbudzi do życia, bo tak chce Jego Ojciec. Do pełni życia! Do życia prawdziwego i najpiękniejszego, bo zatopionego w Bogu. 







Na zakończenie tej medytacji przychodzą mi na myśl kojące słowa z księgi Ozeasza. Niech one będą naszą modlitwą, czytajmy je razem z Maryją - Najpiękniejszą kobietą, która wiedziała, że tylko w Bogu jej Serce znajdzie szczęście i całe swoje życie szukała Jego woli.



"Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mniea składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałemoni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go. 


Mój lud jest skłonny odpaść ode Mnie - wzywa imienia Baala, lecz on im nie przyjdzie z pomocą. Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? Jakże cię mogę równać z Admą i uczynić podobnym do Seboim?Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiempośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać."



oprac. Karolina Kargol

piątek, kwietnia 13, 2018

Wpadnij na herbatkę!

Któż nas jej nie pije? A wypicie herbatki zawsze jest związane z miłą pogawędką z kimś bliskim. Przynajmniej tak mi się kojarzy. Bardzo miło wspominam te chwile, gdy spotykałam się z moją Przyjaciółką właśnie na filiżance herbaty, nasze rozmowy czasem nie miały końca...
A herbatka była tylko pretekstem do spotkania.
Co w niej takiego jest, że tak chętnie po nią sięgamy, częstujemy naszych gości i relaksujemy się czytając książkę przy dobrym naparze herbaty?

Postanowiłam lepiej się przyjrzeć temu specyfikowi.


Wszystkie herbaty są sporządzane z jednej rośliny mianowicie camelli sinensis, która rośnie w różnych częściach naszego globu. Camellia sinensis wywodzi się z Azji południowej i południowo-wschodniej. Jej naturalnym środowiskiem są regiony subtropikalne, nasłonecznione, wilgotne i żyzne. Najlepiej czuje się na wysokościach około 1200 metrów n.p.m. Gdyby pozwolić jej swobodnie rosnąć, osiągnęłaby wysokość drzewa (ok. 10 metrów), jednak na plantacjach przycina się ją do wysokości ok. 2 metrów, by zrywanie liści nie było utrudnione. Liście tej rośliny są owalne lub lancetowate, ciemnozielone, a młode pokryte są dodatkowo srebrnym meszkiem. 



Camellia sinensis występuje w dwóch odmianach – odmiana Camellia sinensis sinensis to odmiana rdzennie chińska, o mniejszych liściach, natomiast Camellia sinensis assamica, to roślina o większych liściach, rosnąca w Indiach. 


Istnieje sześć podstawowych rodzajów herbat! A to jedna i ta sama roślina :)  Najbardziej prawdziwą metodą określenia rodzaju jest metoda chińska, która klasyfikuje herbatę ze względu na sposób i stopień utlenienia liścia herbaty, co ma wpływ zarówno na kolor liścia jak też koloru naparu.


  • Herbaty zielone
  • Herbaty żółte
  • Herbaty oolong,  
  • Herbaty czerwone (w Polsce i na zachodzie znane jako czarne) 
  • Herbaty ciemne (zwane puerami, a w Polsce nazywane też czerwonymi) 


Każda herbata może być sprzedawana w trzech postaciach: liściastej (sypanej), ekspresowej i prasowanej. Najlepsze gatunkowo są herbaty liściaste, które posiadają dobry susz, składający się wyłącznie z liści, bez łodyg i innych części rośliny. 
Herbaty prasowane są zdecydowanie najmniej znane szerokiemu ogółowi odbiorców. Mają postać brykietów, sporządzonych przez sprasowanie pod ciśnieniem listków herbaty o różnej jakości. 
Natomiast herbaty ekspresowe są najbardziej znane i najłatwiej dostępne. Zazwyczaj nie zawierają zbyt wielu składników mineralnych i substancji dobrze wpływających na nasze zdrowie.

1. Jak rozpoznać dobrą herbatę? 

 Należy zwrócić uwagę na:
- zapach liści w kontekście harmonii ze smakiem
- obecność młodych listków oraz pączków cechuje herbaty wyższej jakości
- kolor liścia (im bardziej żywy tym lepiej)
- matowość/połysk liścia – liść z widocznym połyskiem oznaczają najczęściej świeższą herbatę, nie zniszczoną podczas transportu
- wielkość liścia – cały liść o nie połamanej strukturze ma wyższą zdolność zachowania świeżości oraz odporności na otoczenie i chłonięcie zapachów; jeśli mamy do czynienia z pyłem herbacianym, czyli najniższą kategorią jakości herbaty (dust), nigdy nie mamy pewności jaki jest skład
- sposób obróbki liścia – herbaty wytwarzane ręcznie, zazwyczaj mają lepszą jakość od herbat zbieranych maszynowo
- regularność liścia – w przypadku herbat oolong większa nieregularność wielkościowa liści jest wskazana, jednak w przypadku herbat zielonych oraz pozostałych, regularny liść oznacza staranniejszą selekcję.

Herbatę należy przechowywać w szczelnym opakowaniu, herbaty wysokojakościowe nie powinny mieć opakowań papierowych, ze względu na wysoką higroskopijność liści.


Dodatkowe korzyści

Niezależnie od rodzaju herbaty i poszczególnych właściwości, znane są niepodważalne plusy picia zdrowej herbaty:
- chroni serce oraz wpływa korzystnie na ciśnienie krwi
- obecność przeciwutleniaczy, niszczących wolne rodniki w organizmie będących źródłem starzenia się
- taniny działają przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie

Aromat i smak herbaty uzależnione są od wysokości, rodzaju gleby i warunków klimatycznych, w jakich była uprawiana. Niemały wpływ mają także takie czynniki, jak warunki przechowywania surowca i sposób produkcji.

Skład chemiczny herbaty jest zróżnicowany, potwierdzona została w niej obecność około 300 różnych substancji! A w każdym rodzaju herbaty przedstawia się w zróżnicowanych ilościach, ale o tym  później,  gdy będę omawiała poszczególne herbaty oddzielnie.
Najważniejszą grupę związków zawartych w herbacie stanowią polifenole, które wykazują działanie antynowotworowe i działają korzystnie na układ krążenia człowieka…..



Katarzyna Boryń



środa, kwietnia 11, 2018

Bo złe były ich uczynki

Bóg posłał swego Syna, aby świat został zbawiony   

Jezus powiedział do Nikodema:
«Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu».

Ewangelia (J 3, 16-21)




Hasła, które jakoś podjęły moją uwagę.

Tekst niby znany, oczytany, przecież tyle razy już go słyszałam, medytowałam. Mogłoby się zdawać, że co nowego Pan może mi powiedzieć? Oczywista sprawa, że Bóg mnie kocha, jeśli w Niego wierzę, wypełniam uczynki związane z wiarą to będę miała życie wieczne… Pierwszy akapit tej Ewangelii łatwo było mi przyswoić. Zgadzam się na to Słowo, bo w jakiś sposób tego doświadczam, na co dzień. Przechodzę dalej i czuje opór, jakiegoś rodzaju trudność. 

„ludzie bardziej
umiłowali ciemność 
aniżeli światło: 
bo złe były ich uczynki.” 

Zastanawiam się jak można kochać ciemność?! 
Co jest w niej tak fascynującego, że nie chcę iść do Światła… 

Kiedy Pan Bóg stwarzał świat - jedną z pierwszych rzeczy, które powstały była właśnie ŚWIATŁOŚĆ. Bóg wiedział, że jest dobra i oddzielił ją od ciemności. 


Światłość (BÓG), przychodzi na ziemię. Przyjmując ludzkie ciało, wchodzi w ciemność mojego życia.
Ciemność grzechu, który sprawia, że to, co oczywiste, staje się niejasne. 
Dochodzi do wielu sprzeczności, już nie jestem w stanie sama dojść do tego, co jest normalne, jak powinno coś wyglądać…
Życie, które pchnięte jest ku kłamstwu, do takiego miejsca w moim wnętrzu, gdzie nie mam dostępu do zobaczenia jak jest naprawdę!
Niczym opaska na oczach…
A co za tym idzie? 
Lęk, poczucie odmienności, utrata wartości (nie tylko chrześcijańskich), brak chęci życia albo gonitwa za uznaniem, człowiek, który mało ma w sobie z człowieka…
Tak wygląda moje życie duchowe, kiedy demon rozgościł się w nim. Kiedy grzech zniewolił wolność dziecka Boga. 


Umiłowanie ciemności…

Cóż robić jak już sama nie potrafię zobaczyć, że można żyć inaczej?
Kocham to, w czym zrobiło mi się łatwiej, wygodniej, co wcale nie znaczy, że dobrze… 
Patrząc na tę sytuację głębiej, właśnie w tym momencie jest w człowieku owe pragnienie ŚWIATŁA! 
Bez Niego nie można żyć! 
Myślę, że właśnie w takim krytycznym momencie znajduje się Nikodem, który przychodzi do Jezusa nocą. 
Cały świat, który został stworzony przez Boga potrzebował światłości, by móc się rozwijać… 

Pięknie widać to zjawisko w czasie wiosny, gdzie po ponurej zimie cała przyroda wraca do życia. Już kilka promieni Słońca sprawia, że ptaki śpiewają, liście się zielenią, kwiaty wzrastają. Globalne przebudzenie! 😊 

Radość zaczyna pojawiać się na twarzach ludzi, podobno ilość depresji też się zmniejsza… zatem jeśli Słońce, które jest tylko pewnym znakiem przypominającym o Obecności Boga, Jego chwale i światłości, sprawia tak ogromne zmiany, to o ileż bardziej jest w stanie zmienić moje życie
JEZUS CHRYSTUS - SYN JEDNORODZONY, KTÓRY UMIŁOWAŁ MNIE MIŁOŚCIĄ ODWIECZNĄ. A MOJE IMIĘ JEST WYRYTE GWOŹDŹMI NA JEGO DŁONIACH. KTÓRY JEST ŹRÓDŁEM ŚWIATŁA.
ON JEST DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM! - Wchodzisz w to?

Każda spowiedź, zbliża mnie do Niego, pozwala zobaczyć prawdę. 
Prawdę, która mnie nie zabija, ale pozwala żyć w wolności i miłości. 
Dlatego nie chcę żyć w ciemności! 

Dziś przychodzi mi na myśl Maryja w Zwiastowaniu.
Ona przyjęła Boga w wierze. Cała Nim jaśniała. 
Jest Tą kobietą, która jak jutrzenka
 świeci przed Słońcem, które wzejdzie.
 Przynosząc każdemu z nas nadzieję i chęć życia!



Hymn nieszporny ze Zwiastowania Pańskiego

  Nim wzeszło słońce, nim stało się niebo 
I zanim ziemia zawisła w przestworzach,
Istniało Słowo, zrodzone przez Ojca
Przed wszelkim czasem.

  To Ono wszechświat stworzyło z niczego
I tchnęło ducha we wszystko, co żyje;
Na Jego rozkaz zabłysła jutrzenka
 Wśród mrocznej nocy.

 By zbawić wszystkich zgubionych przez grzechy
I marnotrawnych pogodzić z ich Ojcem,
Przyjęło ciało z wybranej przez siebie
Dziewiczej Matki.

  O Słowo Boże, niech łaska Wcielenia
Objawi ludziom, że Twymi są braćmi;
Pozostań z nami i rozprosz ciemności
Człowieczej doli!




Kamila Kruszyńska





poniedziałek, kwietnia 09, 2018

Dobra „A” nie jest „be”


Najpopularniejsza w naszej szerokości geograficznej spódnica A, inaczej słynna „trapezowa”. Często słyszę, że  w niej to już każdej kobiecie jest ładnie. Hm… nie chcę obalać mitów, ale się nad tym zastanawiałam, rozmawiałam, przyglądałam, pośledziłam trochę wymianę zdań na kobiecych forach. Skorzystam zatem mojego doświadczenia i jednak dołożę kilka zdań, które coś niecoś dodają, ale bardziej zbierają wiedzę, która krąży gdzieś między nami – kobietami:)

Rzeczywiście, biorąc pod uwagę, że w naszej szerokości geograficznej najwięcej Pań ma sylwetkę zbliżoną do gruszki, to spódnica trapezowa zda egzamin. Nie oznacza to jednak, że wszystkie mamy taką samą figurę i dokładnie te same fasony będą świetne dla każdej – o co to, to nie!

1. Gdzie ma się kończyć spódnica trapezowa? Tam gdzie nasze nogi są najszczuplejsze. Złota zasada linii poziomych – powinny przebiegać tam gdzie najwęziej. 
I rzeczywiście spódnica trapezowa ma „mocną” linię poziomą, więc należy ją „zamaskować” i właściwie zakończyć – najlepiej w kolanko, albo tam, gdzie zaczynają się zwężać nasze łydki. Jeśli nie jesteśmy osobami wysokimi i smukłymi, „trapezowa” do kostek nie jest najlepszym pomysłem, bo optycznie będziemy jeszcze mniejsze.


2. A jeśli nie mam szczupłych nóg? Zgodnie z zasadami elegancji najważniejsze są proporcje. Mocną linię poziomą jaką daję spódnica, należałoby  trochę złamać. Dobre są zatem wszelkie kontrafałdy i wzorki pionowe, ale drobne, nie grube. Dzięki nim linia pozioma zakończenia spódnicy staje się delikatniejsza.

3. A jeśli mam figurę PLUS SIZE? Oczywiście można trapezową stosować jak najbardziej, ale tu ważny jest materiał. Tak, materiał! Doświadczenie pokazuje, że sztywne materiały lepiej modelują sylwetę osób szczupłych. Wypełniają ją, nadają jej kształt. Dla osób pełniejszych najlepsze są materiały opływowe, albo dresowe.

Ze swojej strony dodam, że lubię spódnice w A. Są wdzięczne do noszenia i ciekawe w stylizacjach. Nadają się zarówno na eleganckie okazje jak i na codzienność. Tylko nie można iść na skróty, że każda A będzie na mnie zawsze OK.


Anna Duda