dla kobiet z wartościami

środa, września 26, 2018

Piękne rzeczy!


Witajcie Pięknomaniaczki! 

Jesteście gotowe na własnoręczne odświeżenie szafy? Pamiętacie wasze prababcie, babcie, albo mamy siedzące przy takim szumiącym, albo stukoczącym, być może białym lub czarnym sprzęcie? 

Chciałabym Wam zaproponować mały instruktaż dla bardzo początkujących. Być może marzycie o tym żeby nauczyć się prostych zabiegów krawieckich i jeszcze nie trafiłyście na odpowiedni dla was, przyspieszony, darmowy kurs? Ja zawsze o tym marzyłam, żeby umieć sobie coś poprawić, naprawić, skrócić lub przedłużyć i tym sposobem trochę może zaoszczędzić lub zabłysnąć oryginalnością! Kiedy poznałam panią Renatę, która zawodowo zajmuje się szyciem, to moje ciche marzenie ożyło... Wreszcie nadarzyła się okazja i pani Renata znalazła dla mnie trochę czasu. Zgodziła się dać kilka instrukcji specjalnie na potrzeby naszego bloga! Szycie to jej pasja. Chciałabym pracować z takim entuzjazmem i zaangażowaniem jak ona. Mam nadzieję, że spodoba wam się to co wspólnie przygotowałyśmy dla was.



1. Znajdź w swojej szafie spódnicę, którą chciałabyś skrócić. Na początek możesz nabyć w second-handzie, taką która będzie odpowiednia na Twoją pierwszą przygodę z szyciem. Następnie odwróć ją na lewą stronę i rozłóż na jakiejś płaskiej powierzchni (stół lub podłoga).


2. Kolejny krok to odmierzenie odpowiedniej długości spódniczki - pamiętaj żeby do długości którą chcesz uzyskać dodać ok. 5 cm na wykończenie spodu. Zaznacz odmierzoną odległość szpileczką.


3. Później możesz odmierzyć odległość od dołu spódniczki do miejsca gdzie wpięta jest szpilka i zaznaczyć tę odległość przy pomocy mydełka jeszcze w kilku miejscach.






4. Przy pomocy linijki połącz punkty. Dzięki powstałej linii dość równo możesz odciąć zbędny kawałek materiału.



 5. Na zdjęciu poniżej widać kilka istotnych szczegółów, np. jak równo powinna być rozłożona spódniczka podczas odmierzania jej długości.
Od pasa aż do samego dołu z prawej strony materiał jest wyprostowany i wygładzony. Aby zapobiec przemieszczaniu się spód spięłyśmy dodatkowo szpilkami.


Pierwszy etap pracy mamy za sobą! Spódniczka obcięta i przygotowana. Przed nami kolejny, trochę trudniejszy etap - przygotowanie maszyny do szycia...
Zapraszam już wkrótce na dalszy instruktaż. 
Może podzielicie się swoimi przygodami z szyciem w komentarzach? 



oprac. Karolina Kargol przy współpracy z p. Renatą D. - krawcową

środa, września 12, 2018

Acedia..

O acedii sporo się ostatnio mówi i pisze. Wielu obraca tym słowem z doskonałością mistrza, a jednak różne mowy i prelekcje wcale nie pomagają chorym wyjść z tej choroby. Ewagriusz z Pontu pisał do mnichów, a zatem używał słów znanych im i zrozumiałych. Dzisiaj mówimy o acedii w środowiskach zakonnych, rodzinnych, małżeńskich i ludzi świeckich żyjących w samotności. Wiele słów należy wyjaśnić, aby potem skorzystać z leczenia, proponowanego przez Ojców Pustyni. Oto kilka z nich:

Cela: wierne spełnianie obowiązków, praktykowanie reguły życia, podjęte pracy nad sobą według miary właściwej dla danego stanu życia.

Czas: nasza codzienność, zwykłe obowiązki, prace, pewna rutyna codzienności.

Okno: wszystko co jest poza celą, coś, co jest poza zasięgiem, albo czego w ogóle nie ma.

Drzwi: moment, kiedy kończy się udręka codziennych obowiązków i wreszcie można się "wyrwać".

Goście: wszystko, co nas zabawi, wyrwie z codzienności, będzie szaleństwem odmiany i zapomnienia o obowiązkach.



Demon acedii atakuje człowieka w trudnym okresie, gdy jest ciężko i człowiek ma dość życia z powodów zewnętrznych. Doświadcza, że dotychczasowa CELA ogranicza go, przytłacza.

Kolejnym doświadczeniem jest dłużący się CZAS codziennej pracy zawodowej, obowiązków stanu lub obowiązków wobec rodziny albo innej społeczności (wspólnoty, przyjaciół, krewnych). Demon acedii zrobi wszystko, żeby dzień miał 50 godzin. Wtedy zaczynamy się nudzić, a wszystko nas nuży. Zwróćmy uwagę jak bardzo dzisiaj nudzimy się w życiu, a to prowadzi do tego, że zaniedbujemy obowiązki swego stanu, pracy zawodowej, lub w ogóle je odrzucamy.

To jest dobre miejsce na zasadzkę typu OKNO. Demon acedii odrywa nas od codziennych obowiązków i zmusza, byśmy patrzyli w okno, aby skierować nasze pragnienia ku temu, co jest poza zasięgiem. Dziś technika przychodzi z pomocą oknu. Windows – okna pozwalają nam spojrzeć przez miliony okien, by wypatrywać tego, czego nie możemy dosięgnąć, lub czego w ogóle nie ma. Trwać w acedii, to ciągle trwać w oknie.

Tak oderwani od obowiązków, pracy zawodowej, domowej i pracy nad sobą pragniemy tylko dobiec do DRZWI i wyrwać się z tego kieratu, a rozpocząć odpoczynek, czyli cokolwiek: kawa z przyjaciółmi, obiad, spacer, wolny weekend, czy wakacje.

I tu pojawia się kolejny atak demona, czyli GOŚCIE – pragnienie zabawy, towarzystwa, jakiegoś szalonego pomysłu, niecodziennej atrakcji, niosącej adrenalinę i zapomnienie o nużącej codzienności, ciągłych obowiązkach, zwykłej nudy szarego dnia. Elementem gości jest również aktywizm, popędzający człowieka, zwłaszcza pobożnego, do posługi innym, odwiedzania chorych, angażowania się w dzieła, akcje itp.


Jak na zewnątrz objawia się choroba?

1. Znużenie monotonią życia, odczuwanie nudy, dłużącego się czasu i bezsensowności codziennej pracy.

2. Odrzucenie ojcostwa duchowego, odejście lub oskarżanie kierownika duchowego, bunt przeciw posłuszeństwu, brak wdzięczności i gniew. Nieobecność ojca w rodzinie, lub degradacja jego znaczenia.

3. Odrywanie myśli od zajęć duchowych, czytania duchowego, modlitwy, medytacji. Zamiast tego człowiek staje się myślowym uciekinierem  do nowych miejsc i marzycielem o idealnych dla niego sytuacjach i ludziach.



Terapia, czyli jaką kurację zastosować?

1. Obserwacja siebie. Św. Jan Klimak: Jeśli acedia stałą się twoją żoną, jeśli jesteś z nią związany, należy obserwować ją co godzinę. Należy pamiętać, że nagminne zapominanie o sprawach duchowych nie oznacza od razu, że chorujemy na acedię.  Jednak taka niewrażliwość może osłaniać tę chorobę. Ważne jest więc zwracanie uwagi na to, jak żyje moja dusza.

2. Wypracowanie w sobie stabilitas loci, czyli trwania w celi, w swych obowiązkach stanu i regule życia.

3. Trwanie w posłuszeństwie i w relacji dziecięctwa duchowego, a przyjmowanie duchowego ojcostwa. Ważna jest praktyka posłuszeństwa, realizowana w różny sposób, w zależności od naszego stanu życia.

4. Praca nad pamięcią o rzeczach ostatecznych, o tym, że przed nami śmierć, sąd, niebo albo piekło. Warto praktykować modlitwę o dobrą śmierć lub też rozmyślać o sprawach ostatecznych.

5. Otoczenie troską naszego powołania. Ta przestrzeń wymaga dbania o gorliwość, by nie zgasło ognisko miłości. To często ciężka praca nad wydobywaniem z rutyny codzienności blasku charyzmatu swego powołania.

6. Praca ręczna połączona z modlitwą serca unieszkodliwia demona acedii. Słowo Boże jest potężnym orężem, broniącym nas przed opuszczaniem przestrzeni życia duchowego. Proste zajęcia domowe lub ręczne pozwalają skupić myśli na tym, co dzieje się w duszy.

7. Wytrwałość jest cnotą niosącą zagładę acedii, która rozwija się dzięki marzeniom o „szklanych domach”. Wtedy wytrwałość jest jak złoto. Acedia szerzy nienawiść do tego co „tu i teraz” a wytrwałość  nadaje temu „tu i teraz” koloryt, sens i cel.

8. Założenie Księgi dziękczynienia i wpisywanie w niej codziennie wszelkich form wdzięczności Bogu, aniołom i świętym, ludziom i instytucjom. Taka Księga pozwoli nam dostrzec działanie Boga w codzienności, w ludzkich sercach, w świecie, w nas samych.




Anna Duda

środa, września 05, 2018

Sklep z misją: KOBIETA

Ulica Wąski Dunaj w Warszawie. Wchodzę do sklepu Twe sukienki sklep bez spodni. W żadnym wypadku sklep nie przypomina wcale sklepu. Trzeba zadzwonić domofonem, wspiąć się na piętro po typowej dla starych kamienic klatce schodowej. I zadzwonić do drzwi. 

Ale za to w atmosferze Starego Miasta Aneta Ciężarek i Emilia Cichecka  - dwie kobiety, twórczynie odzieżowego projektu Twe sukienki sklep bez spodni mają dla nas czas, kawę i sukienkę.

Anna Duda: A mnie intryguje dlaczego to nie jest tylko sklep? To ciekawe – sklep, który nie jest tylko sklepem…

Emilia Cichocka: Anetka, mieszkając w Norwegii i ja, z małym dzieckiem, nie miałyśmy możliwości, by otworzyć sklep stacjonarny. Nie chciałyśmy też otwierać sklepu internetowego, bo nie chodziło nam o to, aby tylko sprzedawać, sprzedawać, sprzedawać. Zatem razem zorganizowałyśmy dziesięć takich wydarzeń, oprócz tego uczestniczyłyśmy w wielu innych konferencjach. Wynajmowałyśmy różne apartamenty na kilka dni na Starym Mieście, tu w Warszawie. Stare Miasto to zdecydowanie nasz styl i tu jest też sanktuarium Marki Bożej Łaskawej, naszej patronki. W czasie tych wydarzeń były sukienki, a oprócz nich zawsze towarzyszyła nam wizażystka, stylistka, ciasto, książki, herbata i kawa oraz spotkania z ciekawymi ludźmi. Program był wypełniony po brzegi i nieraz kończyło się tak, że po koncercie wiolonczelistki, siedziałyśmy razem z klientkami i piłyśmy wino. 

Chciałyśmy tworzyć przestrzeń, gdzie kobiety mogłyby przyjść, rozmawiać o modzie,  dowiedzieć się coś o swoim typie kolorystycznym, swoim wizerunku, jak się malować delikatnie, jakich kolorów używać. Jednocześnie chciałyśmy stworzyć miejsce spotkań. I kobiety przychodziły z koleżankami. Były wieczorki poetyckie, spotkania z autorami książek, ze stylistką, wizażystką. 

Aneta Ciężarek: Kobiety zaczęły u nas wypoczywać. Wchodziły na takie spotkanie do kamienicy na Starym Mieście, do mieszkania, umeblowanego antykami. Zawsze był tam też obraz Matki Bożej Łaskawej. Atmosfera była przyjazna. Były Panie, które potrafiły przyjść o 11 a wyjść o 19. Był spokój, a czas się zatrzymywał. Zupełnie inaczej niż „normalnie” robimy zakupy. To nie była „sieciówka”, gdzie wszystko jest na szybko, głośna muzyka, huk, nic nie można kupić, bo wszystko za małe i za krótkie i nikt nie traktuje mnie na serio. A tu miałyśmy dla siebie czas, czas by porozmawiać, napić się kawy. Klimat Starego Miasta jest specyficzny, od razu inaczej prezentują się także stroje i my się inaczej czujemy. I tu jest Matka Boża Łaskawa. 


Anna Duda: Dobrze, że jest kobieta - patronka sklepu i to Kobieta nietuzinkowa…

Aneta Ciężarek: Patronka Warszawy i Strażniczka Polski!

Anna Duda: Zatem misją jest kobieta? Można tak powiedzieć? 

Emilia Cichocka: Sukienki to tylko początek. Początek spotkania, rozmowy, czasem także głębokich przemian. Czasem cuda się dzieją. Sukienki potrafią zmieniać kobiety. Chodzi przecież o akceptację swojej kobiecości. Odrzucamy często swoją figurę, kolor włosów, oczu. I nie akceptujemy swojej kobiecości, bo chcemy pełnić męskie role, wchodzimy  w „męskie buty”. Kobiety wykonują męskie zawody, uważają, że sobie poradzą ze wszystkim, mężczyzna nie jest potrzebny, same wychowają dzieci, zarobią pieniądze, odniosą sukces. Zakładają więc spodnie, wchodzą na drabinę i same decydują się na taki styl życia. Przełomem jest dla nich nałożenie sukienki i przyznanie się do tego, że nie muszą robić wszystkiego. Bóg stworzył kobietę do innych ról niż mężczyznę. To nie tylko akceptacja wyglądu ale i całego wnętrza, całej siebie – kobiety.

Aneta Ciężarek: I to odkrywają także starsze panie. Wiele kobiet opowiada, że dzięki sukience zmieniło im się małżeństwo po 25 latach. Wiele z nich się dziwi, że mężowie dostrzegają zmianę i reagują na piękno.


Anna Duda: Jeśli kobieta jest sobą, to „układa” całe środowisko i mężczyzna także jest bardziej sobą.

Emilia Cichocka: Tak. I matki są także przykładem dla swoich córek. Na spotkaniach z kobietami dajemy swoje świadectwo i mówimy także o tym, jak ważny jest dla dzieci wzorzec matki – kobiety. Jeśli dziewczynki od wczesnych lat nakładają spodnie mają później zdeformowaną sylwetkę. Spodnie niszczą biodra, nie formują talii. Modne, obcisłe „biodrówki” źle wpływają na narządy rodne kobiety a to przekłada się na problemy z płodnością. A przykład dają matki. Sukienka to pretekst, by przekazać córce misję, jaką jest kobiecość. A to jest misja wobec mężczyzn i wobec całego społeczeństwa.

Anna Duda: I misja wobec siebie samej.

Emilia Cichocka: Pamiętam taką sytuację, gdy na wydarzenie przyszła do nas matka z córką, ponieważ szukały sukienki na bal gimnazjalny. Uznały, że na bal to nie wypada w spodniach. Dziewczyna przyszła w czarnych spodniach i bluzie. Bardzo się buntowała,  pół godziny zajęło nam przekonanie jej, żeby w ogóle przymierzyła sukienkę. Nie zmuszałyśmy jej, ale zachęciłyśmy, by zrobiła to dla siebie. Zrobiłyśmy jej makijaż, profesjonalne zdjęcia, by mogła później pokazać koleżankom. Sama zobaczyła swoją piękną kobiecość. Jej mama powiedziała nam później, że to aż niewiarygodne, jak się zmieniła. Wyszła z kompleksów, zaczęła rozwijać swoje zainteresowania. W tym wieku dziewczynki odkrywają swoją kobiecość, zmienia się im figura, źle się czują ze sobą. Trzeba je wspierać i pokazywać, w jaki sposób kolorami podkreślać kobiecość. Czerń tylko przygnębia i nie jest prawdą, że czerń wyszczupla. Warto wyprowadzać z tej „czerni” w stronę doboru  kolorów.