dla kobiet z wartościami

środa, sierpnia 29, 2018

I Ty dasz radę!

Podczas tegorocznego Przystanku Jezus miałam okazję poznać Jaśka Melę – zdobywcę dwóch biegunów. Dzięki temu spotkaniu zaczęłam poszukiwać i głębiej poznawać Jego historię. Nie dawała mi spokoju myśl o wywiadzie z Jaśkiem. Pomyślałam: czemu nie? Spróbować zawsze warto. Oto owoce naszej współpracy.



1.  Czy mógłbyś opisać swoje życiowe doświadczenia oraz ich wpływ na Twoją postawę życiową i kształtowanie się charakteru?

Moim doświadczeniem jest to, że gdy się doszukuje sensu każdych, nawet najtrudniejszych doświadczeń, to się go znajdzie. Pan Bóg nawet największe trudności i tragedie potrafi przekuć w coś dobrego. Nie ważne, ile razy w życiu upadamy, ale ile razy się podnosimy i idziemy dalej. A za każdym razem jesteśmy wzmocnieni. Wiadomo, łatwo się o tym pisze, a przejście przez te trudy do prostych nie należy, ale nigdy nie wolno odkładać rękawic. Życie jest warte przeżycia.


2. Według Ciebie z czym najczęściej zmagają się współcześnie młodzi ludzie, a szczególnie dziewczyny?

Wszyscy walczymy z jakimiś demonami, zwłaszcza tymi wewnętrznymi. Nawet, gdy od czasu do czasu spotykamy ludzi, którzy niekoniecznie są nam pomocni, a może nawet rzucają nam kłody pod nogi, to nie spotkamy większego przeciwnika, niż my sami. Dlatego poczucie własnej wartości – tak trudne do zbudowania i utrzymania – warto opierać na sobie. Każdy z nas ma w sobie jakiś talent, jakieś piękno. Nie ma co się porównywać i zazdrościć innym. Widzę po samym sobie, że gdy czułem się niepełnowartościowy, gorszy od innych, gdy przepełniał mnie strach i wstyd, to ludzie też mnie gorzej postrzegali. Gdy sobie powiedziałem „jestem jaki jestem – nieidealny, ale spoko, lubię siebie”, to i ludzie wokół zaczęli mnie inaczej postrzegać. Zmienianie świata zawsze warto zacząć od siebie.


3.  Patrząc na swoje doświadczenia życiowe, co chciałbyś powiedzieć ludziom załamanym na skutek różnych doświadczeń życiowych, traum?

Głęboko wierzę w to, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. W życiu nie ma przypadków. Trudne doświadczenia często wzmacniają nasz charakter. Jak to się mówi – co nas nie zabije, to nas wzmocni. Myślę też, że po to przeżywamy trudności, żebyśmy się mogli lepiej zrozumieć nawzajem. Tylko wspólne doświadczenia dają nam prawo do powiedzenia „rozumiem Cię, wiem jak to jest”.



4. Nie ukrywajmy, że ten blog jest typowo dla kobiet i ma na celu odkrywanie piękna w nich samych i w otaczającym ich świecie. Czego Ty jako mężczyzna poszukujesz u kobiet, na co zwracasz uwagę?

W dzisiejszych czasach wszyscy jesteśmy niezależni. Poznałem sporo kobiet, które żyją na maksa – uprawiają przeróżne sporty ekstremalne i nie odstają przy tym od facetów. Dlatego warto pielęgnować swoje talenty, a nie ma innej możliwości ich odkrycia, niż próbowanie różnych rzeczy. Talent sam nas nie znajdzie.

5. Co chciałbyś przekazać dziewczynom? Jakie jest Twoje przesłanie?

Wszystkim polecam to, by nie wrzucać swoich marzeń do worka z podpisem „niemożliwe”, bo w ten sposób sami sobie uniemożliwiamy ich realizację. Często otaczamy się przeróżnymi wymówkami – tego nie dam rady, z tym sobie nie poradzę, bo to i tamto. A większość z tych ograniczeń siedzi głównie w naszej głowie. Poznałem wiele osób, które dokonały rzeczy pozornie niemożliwych, bo uwierzyły w nie i miały odwagę o nie zawalczyć. Marzenia nie spełniają się same – wymagają naszej pomocy, to my je spełniamy. Dlatego życzę wytrwałości w walce o nie!



Chciałabym w tym miejscu podziękować Jasiowi Meli za otwartość dzielenia się własnym doświadczeniem oraz na udzielenie wywiadu na potrzeby bloga. Wierzę, że Jego przesłanie trafi do licznego grona odbiorców – szczególnie kobiet.


Karolina Wtorek

wtorek, sierpnia 14, 2018

Polubiłam, pokochałam swoją kobiecość

 

POLUBIŁAM, POKOCHAŁAM SWOJĄ KOBIECOŚĆ
Z Anetą Ciężarek i Emilią Cichocką o projekcie Sklep Twe sukienki

Część Pierwsza, czyli o tym, dlaczego Twe sukienki?

Przeglądam stronę Twe sukienki na FB. Sporo wydarzeń, wyprzedaż… uuu, jakie piękne rzeczy wiszą na wieszakach. Informacje o sklepie - zaledwie skromne. Dzwonię zatem na podany numer, umawiam się z Anetą na spotkanie i… jestem na ulicy Wąski Dunaj w Warszawie. Szukam „sklepu bez spodni”, który jest nie tylko sklepem i nic, kompletnie nic, nie ma sklepu! Dzwonię do Anety Ciężarek, z którą umawiałam się na spotkanie i wywiad, i dostaję dokładny adres. Przyzwyczajona do krzykliwych witryn, reklam i kolorowych zachęt typu „odwiedź mnie, jestem sklepem dla Ciebie”, odczuwam pewien zawód, może rozczarowanie. Wszystko pryska, gdy tylko przekraczam próg zwykłego acz niezwykłego mieszkania, aby znaleźć się w „królestwie spełniania kobiecych marzeń”.


Aneta Ciężarek i Emilia Cichecka  - dwie kobiety, twórczynie odzieżowego projektu Twe sukienki sklep bez spodni otwierają mieszkanie, otwierają swój czas, swoje doświadczenie i marzenia.


Anna Duda: Czy to wszystko wy szyjecie?

Aneta: Nie, mamy swoją krawcową, ale mamy swój styl, to wszystko nasze prototypy. Szyjemy obecnie nową kolekcję. Z poprzedniej spódnice poszły jak burza. Materiały są dobrej jakości, bo stawiamy na jakość. Przychodzą do nas Panie coraz bardziej świadome swojego wyglądu i tego jak się ubierać. Zatem są kieszonki, długość za kolana.  Przed nami kolekcja na jesień!

Anna Duda: Zacznijmy od misji. Sklep bez spodni i nie tylko sklep. Skąd ten pomysł?

Emilia: Zaczęło się od tego, że same się zmieniłyśmy. Trzy lata temu zobaczyłam różne hasła na FB, typu: rok w sukience. Zaciekawiły mnie. Szybko się okazało, że jestem w ciąży i po prostu nie mogę chodzić w spodniach, bo mnie krępują i źle się czuję – nie mogę. Przez rok nie chodziłam w spodniach. 

Po roku zdecydowałam, że wyrzucę spodnie z szafy, skoro i tak w nich nie chodzę. Zaczęły dziać się ciekawe rzeczy, takie na moją korzyść. Zauważyłam, że jak chodzę w sukience to inaczej się poruszam, zakładam inne buty. Bardziej kobiecy styl się we mnie obudził. Dostrzegłam, że potrzebuję ładnie się umalować, uczesać. I tak swoją kobiecość polubiłam, pokochałam, zaakceptowałam. Zauważył to mój mąż i inni mężczyźni. Zauważyłam, że mnie traktują z większą atencją, jak damę. Kobieta w sukience budzi inne odczucia wśród mężczyzn. Pomyślałam, ze w tym kryje się coś więcej. To nie tylko moda i styl. To coś więcej.

Oczywiście na początku nosiłam krótkie sukienki i spódnice, bo tylko takie miałam, ale coś mi przeszkadzało. Źle się czułam w tym, stwierdziłam – musi być dłuższa. Moje przeżycia zbiegły się z tym, że skontaktowała się ze mną Anetka. Dwa lata temu zaproponowała mi współpracę – planowała otworzyć sklep z sukienkami. Kobiety szukają sukienek dla nich – odpowiedniej długości, ładnie skrojonych i z dobrego materiału. Gdzie takie znaleźć? W galeriach? Wszystko małe, krótkie, wydekoltowane, lub udziwnione. Aneta wtedy zdecydowała się wrócić do Polski, więc taki sklep był dobrym pomysłem. 

A jednak na początku byłam sceptyczna. Miałam wymarzoną, wymodloną pracę, byłam wedding plannerką w prestiżowej agencji ślubnej, organizowałam śluby i wesela. Uwielbiałam pracę z ludźmi, sprawy organizacyjne. Napisałyśmy razem business plan i … zaczęło mi się do podobać. To było w maju 2016 roku. Była sobota. 


Aneta: Plan rodził się podczas modlitwy. Zaczęłam się zmieniać. U początków była Beatka Mądra z Krakowa - to dzięki niej. Działałam w Akademii Obrońców Życia. Ona nie chodziła w spodniach, matka kilkorga dzieci, zawsze w spódnicy, zawsze ładnie, choć skromnie wyglądała. Ja chodziłam na czarno. Nie było mowy o kolorach, zawsze w spodniach, ciężkich butach. Ona mnie zafascynowała swoją kobiecością. 

Zapytałam: Czy ty nigdy nie chodzisz w spodniach? Bo mnie ten jej styl już irytował, drażnił, to było nienormalne w tym świecie. Ona odpowiedziała tak prosto, może dziecinnie: Anetko, czy ty widziałaś kiedykolwiek Matkę Bożą w spodniach? 

To uderzyło moją wyobraźnię. To była droga mojego nawrócenia, a mieszkałam jeszcze w Norwegii. Od tego się zaczęło. Za mną to chodziło, zaczęłam myśleć. Kupowałam spódnice, chowałam po szafach, przymierzałam ukradkiem, ale w domu, w żadnym razie nie publicznie. Po trzech latach dopiero wyszłam z domu po raz pierwszy w spódnicy do kościoła. Przeżyłam ogromny wstyd, myślałam, ze się pod ziemię zapadnę, ale coś mnie pchało. A byłam już wtedy dojrzałą kobietą. 

Jak zatruta jest nasza psychika, co się  z nami dzieje, że wstydzimy się chodzić w spódnicach. Co się stało ze mną, że nie byłam w stanie chodzić w spódnicy. Mam tę moją „pierwszą” spódnicę do dziś, zostanie jako pamiątka. Długo w niej chodziłam, a potem były inne spódnice. Najpierw ołówkowe, takie obcisłe. Potem i to się zmieniało, bo jak się zmienia duchowość, to się zmieniają i spódnice i sukienki. Potrzebowałam się bardziej zakryć, pojawił się temat opiętych i dopasowanych spódnic. Zauważyłam, jak reagują na opięte sukienki mężczyźni, w tym księża. Dostrzegłam ich spojrzenia. Nastąpił kolejny krok – spódnice z koła i dłuższe, za kolana. To jest ta długość, czuje się w tym dobrze.



Emilia: Zauważyłyśmy tę wygodę. Taka długość daje wygodę. Zauważyłyśmy to i w domu i poza domem. Nasze ubranie w domu też jest ważne. Dlaczego nie mam być piękna dla mojego męża? Dlaczego mam się podobać innym a mężowi nie? Dla męża mam zakładać Tshirt i leginsy? Zatem i w domu i poza noszę sukienki. Mam jednego synka, drugie dziecko w drodze. Wychodzę do parku, na plac zabaw, a w sukience jest mi wygodnie. Ta długość daje komfort, nie muszę się martwić, poprawiać, obciągać lub podciągać. Ta długość daje komfort psychiczny.





O Twych sukienkach, otwieraniu się na własną kobiecość i różnych stylizacjach – czytaj w następnym artykule już wkrótce!




Anna Duda